Dobra, czy ktoś mi jest w stanie wytłumaczyć fakt taki, że pacjent kaszlący sobie w poczekalni ładnie usta zakrywa, żeby nie rozsiewać, w miarę możliwości, zarazków. Kiedy jednak wejdzie mi do gabinetu, to nagle, nie zawsze, ale często, na to rozsiewanie zarazków ma wyjebane i usta przestaje zasłaniać. Dziś poza byciem lekarzem uprawiałem jeszcze management powierzchni płaskiej biurka oraz powierzchni nieregularnej myszki spirytusem i papierowym ręcznikiem. Zarządzania powierzchnią klawiatury muszę się jeszcze douczyć. Zbryzgania ryja ciepłą bryzą aerozolu bakterii z dodatkami śluzu i nabłonka dróg oddechowych udawało mi się unikać dzięki wysokiemu wzrostowi i nabytej przez lata zręczności, ale fartuch do prania się tylko nadaje.
Ja sobie zdaję sprawę, że w życiu mam/miałem kontakt z większą ilością czynników zakaźnych niż standardowy osobnik, że mogłem wytworzyć więcej/inne przeciwciała, ale to naprawdę nie znaczy, że patogeny na mój widok chcą spierdalać, ale nie mają szans, bo aura moje odporności niszczy więcej zarazków niż przeciętny środek czyszczący toalety. A nawet jeśli, to nacharanie na kogoś jest po prostu niegrzeczne. I jeśli mówię, że proszę odkaszlnąć, bo chcę charakteru kaszlu posłuchać, albo liczę, że pod wpływem tego odkaszlnięcia usłyszę przez stetoskop coś innego, a nawet jak się uda flegmę odkrztusić to i ją zobaczyć, to naprawdę nie jest skrótem myślowym od "proszę odkaszlnąć na mnie".
Podobnie jak wypytuję w przypadku zaburzeń żołądkowo-jelitowych o wygląd, konsystencję stolca i parę innych rzeczy i jeśli nawet proszę, żeby próbkę kału przynieść do badania, to naprawdę nie znaczy, żeby go przynieść w słoiku. Litrowym. Wypełnionym po brzegi. Zwłaszcza, kiedy tłumaczę, że pojemniczek na klocuszek dostępny jest w każdej aptece za drobny pieniądz i posiada, jakże funkcjonalną łopatkę do zebrania skarbu. Jasne, że kumam, że jak się udało ten litrowy słoik napełnić po brzegi luźnym stolcem, to człowiek chce się pochwalić, bo zaiste wyczyn to nie lada, ale może nie mi, co? A jeśli już przyniosł(a/e)ś ten litrowy słoik wypełniony po brzegi luźnym stolcem, to nie kładź mi go z zaskoczenia na biurko. Ale jeśli już musisz go postawić, to błagam pod żadnym, kurwa, pozorem go nie otwieraj.
Dobrze ze w sloiku a nie w woreczku na kanapki 😉😂
OdpowiedzUsuńDobrze, ze nie w garści ;)
UsuńOjapierdole 😁
OdpowiedzUsuńOjapierdole 😁
OdpowiedzUsuńJakoś podobnie zareagowałem
UsuńNie wierzę. Otworzyli go?!
OdpowiedzUsuń;_; tak, otworzyli ;_;
UsuńTo się człowieku ciesz,że w szczelnie zamkniętym słoiku, mnie kiedyś pan do laboratorium "klocuszek" w gazecie przytargał
OdpowiedzUsuńWiesz, otworzył ten słoik w końcu, więc efekt podobny
UsuńZasiadł do stołu, obrał czy jajka, tosta upiekł, sałaty narwał i zasiadł do stołu z laptopem. Mniej więcej z końcem drugiego jaja doszedł byl do akapitu, zaczynającego się słowem "Podobnie".
OdpowiedzUsuńI dziekuje!
Smacznego ;) Jednym z misyjnych celów tego blogaska jest budowanie twardości w społeczeństwie, więc plan uważam za wykonany :)
UsuńZ tym kaszlem jest to samo, co ze stolcem: potrzeba dramatyzmu jest w narodzie wielka. Jak ten słój.
OdpowiedzUsuńdo teatru niech se idą, napierdalają pod klatką, włosy rwą, albo coś, ale bez mojego udziału może :)
UsuńZaczynam się bać;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie ma czego :)
Usuń"Bibliotekarz przewrócił oczami.Homo sapiens? Akurat..."
OdpowiedzUsuńUboga Staruszka
zwłaszcza ten sapiens
UsuńDoktor jak zwykle malowniczo i plastycznie ;))
OdpowiedzUsuńtroszkę spierdoliłem, bo o jednym barwnym elemencie nie wspomniałem, ale nic straconego, kiedyś uzupełnię :)
UsuńEwentualnie w gazecie? 👍😂👍
OdpowiedzUsuńSzerokie spektrum wrazen ma doktór w robocie!
OdpowiedzUsuńJak kiedys, lat temu ponad 20 napewno, bylam gdzies-na-jakims-badaniu, nie pamietam, to tez do okienka laboratorium przyszedl pan z litrowym sloikiem "kielbasy"! Na szczescie nie otworzyl, ale do dzisiaj nie umiem odzobaczyc tego widoku...
Ja też doktór i przeżycia mam takie same ale tak barwnie bym nie opisała.Uwielbiam Dochtore...
OdpowiedzUsuńJa też doktór i przeżycia mam toczka w toczkę,ale tak barwnie bym nie opisała.....
OdpowiedzUsuńi jak zwykle okazuje sie, ze doznania skatologiczne najbardziej chodliwe ;)
OdpowiedzUsuńwszystkiego ten tego x
Kiedy rozmawiałem z koleżanką przez telefon, polecając Twego wspaniałego bloga uraczyła mnie ona opowieścią o doświadczeniu swego dziadka lekarza, który przyjął na oddział pacjenta, który nie srał od 4 dni. Choć jadł nieprzerwanie.
OdpowiedzUsuńGdy na stole otworzono mu wielki brzuch wszystko wybuchło. Cztery wiadra gówna.
Ajt?
Bardzo niewdzięczny dżob, Ci pe-em.
I bardzo chciałem Ci to natychmiast opowiedzieć!
Ja byłam świadkiem jak kobita w słoiku mocz do analizy zaniosła i wylał jej się na biurko pielęgniarko-recepcjonistki w tym klawiaturę i dokumenty ;_;
OdpowiedzUsuń