wtorek, 31 marca 2015

Ha!

Pewnie wszyscy myśleliście, że w marcu nic nie napisze, a tu proszę. Aczkolwiek kilka fajnych i prześmiesznych notek poszło w pizdu, bo dyżur i takie tam. Z drugiej zaś strony zauważyłem, że jak nie pisze to mam o wiele więcej lajków na fejsiku, bo nie obrażam niczyich uczuć czy tam religijnych, czy tam politycznych.
W tym miesiącu czasowo byłem w dupie bardziej, gdyż w końcu się zdobyłem na decyzję, że jakiś remont w rezydencji by w końcu trzeba uskutecznić. Na pierwszy ogień idzie więc kuchnia, bo nienienie, nie dlatego nie pisałem, bo remont był w toku, no bez jaj. Sam projekt i plany mnie doprowadziły już na granice obłędu i histerii, a pierwsze roboty dopiero się zaczynają. Chociaż sądze, że może dam radę, bo skoro przeżyłem wizytę w szwedzkim sklepie meblowym, do którego organicznie wręcz nie cierpię chodzić, bo mnie wkurwiają tłumy i ich próby zaimponowania sobie nawzajem, kto jest największym tępym zjebem, to nadzieja jest. Byłem w ogóle tam bohaterem w swoim domu i nie tylko, bo słownie znieważyłem tylko dwie osoby, a  chciałem więcej, taki dzielny jestem cały.
Zachwyciło mnie natomiast wybieranie farb, bo ściany chce se jebnąć na szaro, ale nie tak łatwo szanowne państwo, bo w przemyśle farbiarskim nie funkcjonuje kolor szary. Nie dość tego, nie funkcjonują nawet takie barwy, jak jasnoszara i ciemnoszara. Mamy za to betonowy, kwarc dymny, angielską mżawkę, stalowy, zimną elegancję i mój absolutnie ulubiony, na który jestem totalnie zdecydowany nawet jeśli mi nie będzie do niczego pasować: "syreni śpiew". Czujecie to, ściany w kolorze syreniego śpiewu, nie ma w tych dwóch słowach ani jednego "ą" i "ę", a i tak przy wymawianiu się czuje człowiek celebrity i high society, że ma perspektywy i przyszłość i wie, że mu Posh Spice zazdraszcza. I z tym niepasowaniem to żarcik rzecz jasna, jakim cudem "syreni śpiew" mógłby do czegokolwiek nie pasować (żeby nie psuć nikomu radości i nie przecinać żyłki detektywistycznej, nie wrzucam barwnej ryciny, ani linczka żadnego. Wiem, że i tak sie nie oprzecie i będziecie góglać. A jeśli nie, cóż wasza strata, ze pozbawiliście się niewiarygodnych doznań estetycznych i spisaliście swoje życie na straty)
Zanim to jednak nastąpi muszę przeżyć okres, kiedy to czajnik mam w kiblu. Jeden plus, ze w czasie porannego szczocha mogę se wodę na kawę wstawić. Kubki i kawę mam jeszcze w pokoju. Jeszcze.