piątek, 25 stycznia 2013

E!

Wszyscy wiemy, że książki to dzieło szatana. Wiemy, że z czytania biorą się nieczyste myśli i ogólnie się człowiekowi w dupie przewraca. Zwłaszcza kobietom, ale tu znów wszyscy wiemy, że kobieta sama z siebie jest bliżej szatana, a czytająca to dwa razy. Książka dodatkowo odciąga ją od Boga, kuchni i rodzenia. Wszyscy to wiemy, wszyscy jesteśmy ostrożni. Niestety umiłowani bracia i siostry diabeł wytoczył przeciw nam kolejną broń. Nie ma dla nas nadziei.
Mam czytnik ebooków (tak przy okazji, to poprawnie się powinno pisać jak?). Przepadłem. Do tej pory, żeby nową książkę posiąść trzeba było dupę ruszyć co najmniej do biblioteki, gdzie czasem wybór po chuju, a do księgarni człowiekowi nie zawsze się chciało pociągać i z braku laku szedł się jebnąć na kanapę i wielbić Pana w internetach. Teraz każde dzieło szatana dostępne jest w kilka minut. W dodatku wszystko jest, kurwa, tak oszałamiająco tanie, że jest to nieco przerażające. I mimo że się z początku broniłem, że to nie papier, że będzie dziwnie i niewygodnie z tego czytać, że oczy się psują, że na pewno nie będę umiał sobie z tym wszystkim poradzić. Mnóstwo tych "że było, broniłem się, jak mogłem. Nic z tego szatan kusił, mamił, wkładał jabłka do mordki. Złamał mnie i sprawił, że czytnik pokochałem, bo jest cudny i w pyteczkę.
Módlcie się za mną bracia i siostry, módlcie, gdyż otchłań piekielna się przede mną otwarła.

wtorek, 15 stycznia 2013

Jesteś chujem, umrzyj

Przepraszam bardzo, ale czy jest gdzieś jakiś szef internetów, albo wielki zarząd, albo czy internet już sobie stworzył własną jaźń i bytuje w wielkim modemie, czy innym świętym serwerze? A może już ma swoją personifikację i siedzi w panteonie współczesnych bóstw? Bo ja mam interes, prośbę raczej: czy osoby, które na wiadomość o czyjejś śmierci, nieważne czyjej, w komĘcikach, na swoich blogaskach, czy wallach stawiają li tylko [*], albo inne mutacje tej emotki (['], ["]) lub piszą R.I.P., mogą dostać dożywotniego bana na internet? Ewentualnie na 10 lat, ale w tym czasie musiałyby pracować społecznie wiele godzin w miesiącu i nie wykazać się w tym czasie debilizmem i buractwem. Dałoby się załatwić?  Nawet mogę dać datek, ofiarę złożyć, czy co to tam sobie życzy, bo za każdym razem, jak to widzę, jest mi tak, kurwa, wstyd za tych ludzi, że aż mi się coś strasznego w środku robi i gdybym w tym  momencie, w realu zobaczył takiego ciecia wrzucającego emotkę , to bym opluł (tylko dlatego, że zajebanie mu już jest karalne)
Uprzejmie więc poproszę dr Jot

P.S. mniejsze wymiary kary proponuję dla hejterów niezależnie od wieku, osób zaczynających maile od "witam", napierdalających błędy ortograficzne, ale w tych grup obowiązkowe roboty społeczne i edukacja. Bezwzględny zakaz korzystania z internetu dla gimnazjalistów. Kary za jakiekolwiek przejawy pokemonizmu i marysuizmu. Zmieńmy internet na lepsze!

P.S.1. Czy tym, którzy te zniczyki wrzucają naprawdę się wydaje, że są, kurwa, tacy zajebiści dobrzy, wrażliwy i przejmujący się cudzą krzywdą? Naprawdę, kurwa, nie mają refleksji nad płycizną swojego postępowanie? Ja pierdolę.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Upadek obyczajów

Czyli nadszedł ten czas, że zaczęło mi się wyrywać "za moich czasów...".
No bo, kurwa, skumajcie. Siedzę sobie ci ja dziś w autobusie, na siedzenie po skosie siada sobie totalny true metal ze swoją totalnie true metalową dupą, co to czarny kot na śniadanie, a szatana im kibel pucuje, bo tacy są true i w pewnym momencie ten metal mroczniejszy niż dupa samego pana ciemności wyciąga pomadkę ochronną i delikatnie smaruje se usteczka. I chuj gdyby se posmarował, może bym przełknął, ale on te usteczka profesjonalnie, jak do makijażu rozchylił i równomiernie szminkę rozprowadził. Wiem co mówię w końcu nie na darmo jestem gejem. Czy już, kurwa, nie ma żadnych świętości wśród dzisiejszej młodzieży?!
Jasne, że mu się chwali, że o siebie dba i brzydzi się spierzchniętą wargą. sam doskonale wiem, jak to jest, bo moje mają wykurwistą tendencję do pierzchnięcia i też używam kosmetyków ochronnych i też w pomadce, ale ja nie jestem już true. Z dziesięć-piętanscie lat temu byłem, nie nosiłem innych kolorów niż czarny, zapierdalałem w glanach i skórach przez cały rok. Z długimi włosami mi nie wyszło, bo mam za gęste i wyglądałem w pizdę ohydnie w trakcie zapuszczania. I te dziesięć lat temu nie zniżyłbym się do pomadki, bo bym się musiał sam szatanowi złożyć w ofierze. Się nosiło miało pudełeczka z kremami/maściami ochronnymi, najlepiej jak najbardziej naturalne w składzie, z woskiem pszczelim i  miodem. Się nanosiło nonszalancko palcem i rozsmarowywalo- statu quo ciemnomroczności zachowane, a wargi miękkie jak pupcia Amorka. A teraz chuj, nie dość, że pomadka, to jeszcze te wargi rozchylone, krzyczące" jestę zawodowo modelko". Osłabłem.
Powinienem teraz reaktywnie i w ramach zachowania równowagi w świecie wyruchać jakąś dziewicę, ale pierdolę. Raz, że z ratowaniem świata skończyłem, niech se sam radę daje, dwa, że dziewice, jakiejkolwiek płci, mnie absolutnie nie robią, bo strasznie dużo z nimi problemów potem. Czarnego kota mogę głasnąć jedynie i poopowiadać mu o starych, dobrych czasach, kiedy metal był metalem, a nie Joanną Krupą

wtorek, 1 stycznia 2013

"...and a happy New Year!"

Nie mam żadnych postanowień, no bez jaj. Zacząłem tylko pieniądz odkładać, bo istnieje ryzyko, że będę musiał zapłacić w chuj podatku. Wszystko to przez to, że poza etatem mam jeszcze trzy inne prace na umowę zlecenie (plus pojedyncze szare strefy) i zapomniałem, z powodu wielu intensywnych przeżyć w 2012, o czasie się zająć liczeniem, ile to ja i gdzie zarobiłem i w jakich progach podatkowych już funkcjonuję, to mam dziwne poczucie, że Urząd Skarbowy już sobie stawia pałę, żeby mnie na wiosnę zajebać od tylca. Bo oczywiście to się podatnik musi tym, kurwa, zajmować, a nie zajebiście wielki aparat administracyjny, który na mnie i na was tylko żeruje parząc kawę i opierdalając pączka. Ale na razie zen, mimo wszystko.
W 2012 zmieniłem zupełnie pracę, zmieniłem platformę blogową, zostałem specjalistą chorób wewnętrznych i jedną z twarzy rowerowego Gdańska. Po raz pierwszy lecąc samolotem skutecznie się zaćpałem i po raz pierwszy byłem na innym kontynencie niż Europa, chociaż Kanary są w Unii. Widziałem delfiny i orki. Brałem udział we wiosennym i zimowym Wielkim Przejeździe Rowerowym 3M. Skakałem na Madące. Wygrałem kubek, dzbanek z filtrem i książkę w trzech niezależnych konkursach i trafiłem dwie trójki w lotka. Gotuję już naprawdę w pizdeczkę. I stały chłop na miejscu. Nie zajebałem kota.
Nadal nie zrobiłem prawa jazdy, a w bardzo bliskim otoczeniu walczymy z dwoma rakami. Dwa miesiące poświęcone tylko na naukę do egzaminu, to naprawdę był jeden z najtraumatyczniejszych okresów w życiu. Trochę przez to zacząłem popalać w weekendy i do alkoholu, ale niedługo to się skończy i po raz kolejny powiem papierosom ostatecznie nie i wypierdalać.
Rozpocznę nadspecjalizację, wstępny urlopowy plan to intensywna Turcja i kajaki, jak się uda. Bilety na "Dead can dance" już czekają i pewnie Rammsteina w Wawie też zaliczę. Chociaż to wszystko zależy, czy dostanę przedłużenia umów, ale chuj musi być plan, żeby zdrowie psychiczne było stabilne. I kolejny tatuaż, ale to na jesieni pewnie.
I nie zajebać kota