sobota, 23 sierpnia 2014

Tytuł posta

Mam tematy. Mam trochę czasu. Mam też blok jakiś. Nie przechodzi mi z mózgu przez klawiaturę do edytora, a jak już przejdzie jest nijakie i czuję się w obowiązku skasować, bo kupa. W tym tygodniu trzy notki zostały wyjebane w nicość, śmierdziały. Poza tym mam poczucie, że słownictwo mi zubożało. Reset mózgu potrzebny (a próbował pan wyłączyć i włączyć korę?) i żeby telefon nie dzwonił przez parę dni i nie przychodziły smsy (znajdujesz się w trybie offline, ale nadal możesz tworzyć posty) i żeby, kurwa nikt nie chciał przez chwilę recepty na ketonalantybiotykikropledooczu, na kolorowe pigułki i czarno-białe też, w życiu prywatnym i zawodowym (to, to jest w ogóle fascynujący temat na całą notkę, dołóżmy do przegródki "rzeczy, o których fajnie by było napisać, ale mi nie wychodzi"). Zacząłem urlop wczoraj, więc są szanse, że postulaty się spełnią. Trochę choć.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Everybody wants to rule the world

Będzie zupełnie o czym innym niż zapowiadałem, bo przyczyna niebycia będzie trwać, ale o tym w następnym odcinku, albo sezonie.
Było czas jakiś temu o bojach z mszycami, wodę z kolką olały ciepłym moczem, po wodzie z płynem do naczyń zmieniły se kolor na czarny. Zdechły dopiero po wodzie z mlekiem ze znaczną przewagą mleka. Był spokój przez chwilę. Powiedzmy, że spokój, bo zaraz po nich się okazało, ze gąsienice wpierdalają mi pietruszkę, melisę i bazylię, na szałwii rośnie jakaś pleśń, werbena opierdala nie wiadomo co i ogólnie chuj, dupa i kamieni kupa. Pleśń tym razem ja zlałem ciepłym moczem, bo sorry, ale na jebanie z grzybem to nie mam czasu ani siłki. Glizdy sukcesywnie wynajdywałem i wypierdalałem z wysokości. Chciałem nawet kota nauczyć polować na nie. Złapałem jedną, pokazałem, wydałem komendę "bierz". Kot powąchał, popatrzył, po czym na glizdę usiadł. Bohater i łowca, kurwa jego mać. Koniec końców pietruszka odeszła do krainy wiecznego kwitnienia, mszyce się przeprowadziły do innej doniczki i tam sprytnie ssały soki przy samej ziemi, że ciężko zauważyć było. Jak zauważyłem już myślałem, że się obrzygam tak czarno było. Kolejne spryskiwanie mlekiem z odrobiną wody jednak załatwiło sprawę. Następnie jakiś pędrak się przyplątał. Ochujeć szło z tą przyrodą. Potem się okazało, że bycie młodo lekarko na ogrodnictwo działa również po chuju. Jak se poszedłem na 48 h dyżuru to większość zieleni miejskiej po moim powrocie była już żółcią miejska, mimo zamontowanego systemu nawadniającego. Brzydko się stało, to co przeżyło schowałem na chatę, bo nie wzbudzały donice już niestety zazdrości sąsiadów. Okoliczne trzmiele i pszczoły na pewno do tej pory są w żałobie.
Ale sprawiedliwości stało się zadość, powiedzmy. Wczoraj w czasie codziennego przeglądu roślinności, żeby zobaczyć, co znowu zostało wpierdolone i co tym razem postanowiło się wprowadzić na chatę, na jednym z liści znalazłem kokon. Taa, pajęczyca ma młode se pomyślałem, zamiast zeżreć złe, to się przyszła tylko rozmnożyć i będzie mnie o alimenty sądzić, mimo że młode raczej do mnie niepodobne będą, ale wiecie jakie sa sądy. Liść zerwałem i zajrzałem do środka kokonu i aż wzdrygnąłem, takie to wstrętne tam siedziało. W tym momencie trzeba zaznaczyć, że jestem w zakresie robactwa twardym sukinkotem, takim co w dzieciństwie ganiał koleżanki z pająkiem w łapie, wrzucał chrabąszcze za koszulkę i inne tego typu prześmieszne psoty wyczyniał. Sam na sobie dowiodłem, że szczypce skorka w ogóle nie bolą i nie ma się czego bać, więc skoro mnie wzdrygło, to znaczy, że rzeczywiście hardkor, A znalazłem takie o (tu zaznaczamy, że ni chuja nie umiem rysować, co nieco tragedią nieco jest, bo zawsze chciałem umieć):

Na tej czarno-białej rycinie widzimy połówkę nieżywej gąsienicy, która stała się szarobrązowa i zdawała się być lekko podsuszoną, na tylnej jej połowie zagnieździły się? otoczyły wsysając? rozpukły ją od środka i się przykleiły? trzy ciemnobrązowe chujwieco (robocza nazwa purchle), które poza czarnymi wypustkami chuj wie na ryju, czy na dupie nie miały żadnych wyróżniających się cech morfologicznych, a wyglądały podobnie do odwłoków nażartych kleszczy.Nna dotyk (przez chusteczkę) nie reagowały. Brzydziłem się rozgnieść, bo se wkręciłem, że w środku mają mnóstwo jaj i młodych, które tylko czekają, żeby na mnie przeleźć. Żałuję, że zdjęcia nie zrobiłem, bo za diabła nie wiem, co to może być, a poza faktem, że paskudne to w chuj, to nie da się ukryć, że ciekawe bardzo i chętnie się bym dowiedział co zacz, a ze zdjęciem łatwiej. A na hasło "purchle na gąsienicy" gógiel na zdjęciach pokazuje min. Krowina Krula i Zbyszka "babyface" Ziobro- purchle tu  pasuja, ale gąsienica tak słabo trochę. Jakby ktoś wiedział, to niech powie proszę, bo może w nocy złożyło we mnie jaja i straszny zgon mnie niebawem czeka.
Takie się właśnie dramaty się u mnie dzieją, śmierci, mordy, gry o tron, kurwa. Jak na razie królem donic stał się rozmaryn, który napierdala przyrostem tak, że pewnie w przyszłym roku przejmie władzę w domu i zacznie pisać blogaska