Bycie lekarzem to wbrew pozorom nie jest hasanie z jednorożcami po tęczy, to nie wata cukrowa i sranie na miętowo. To życie na krawędzi i spierdalanie przed nieuchronną śmiercią własną. Tak jak do zagrożeń w stylu prokuratury, gróźb karalnych, ewentualnego wpierdolu pacjent lub rodziny na oddziale lub mieście się człowiek przez te lata przyzwyczaił i latają mu kele dupy, jak kilo kalafiora, to faktem jest, że trzeba być czujnym jak ważka, bo zagrożenie przyjść może zawsze. I z każdej strony (zwłaszcza z prawej MSPANC).
Przejdźmy zatem do meritum, świeżego bardzo, bo z dzisiejszego dnia pracy.
Wejszła mnie do gabinetu pacjentka z chorobami, se siedliśmy, zaczęliśmy rozmawiać i w pewnym momencie zmuszony spytać byłem, czemuż, a czemuż pani kochana nie stosuje pani diety, która pani zalecana jest, a która wiele dobrego pani uczynić może. Różnych odpowiedzi się spodziewałem, ale tego, że "kanapa mi wyje", to jednak nie. Teraz państwo muszą nieco wyobraźnię uruchomić i zwizualizować humanoidalnego karpia z brodą i wypisanym na całym ryju "Wat?!" A jak nie chcą se wyobrażać, to mogą spojrzeć TU (tylko brodę domalujta i włosy pociemnijcie). Nic mówić nie musiałem, pacjentka sama dopowiedziała, że czas jakiś temu kanapę kupiła, drogą, ale raz się żyje, że było spoko, ale potem coś tam gnieść zaczęło, a potem trząść, a teraz wyje. Skończyła wątek, podziękowała i wyszła, a ja zostałem z opadem szczeny. I teraz nieco problem mam, co dalej, bo co jak co, ale w ewidentne opętanie, to ja się wpierdalać nie mam zamiaru. Ja się filmów naoglądałem, zawsze się w takim horrorze znajdzie ktoś o mentalności Judyma, czy innej Stefci, co to się przejmie i ratować będzie próbował, a potem czyje flaki malowniczo ozdabiają ściany? No czyje? A pacjentka za tydzień wpada na kolejną wizytę, a z tych filmów wiem, że nawet, jak się człowiek wpierdalać nie chce, to kontakt z opętaniem się źle skończyć od samego podejrzewania opętania tego. A to jakiś tir w niego jebnie, a to jakaś zagubiona szyba zdekapituje, a to się człowiek przypadkiem powiesi, albo z tosterem się kąpać pójdzie. I zupełnie nie przekonuje mnie wersja mojej szefowej, która pacjentkę zna od lat i mówi, ze jak uzna ona, że jej ktoś dupę pierdołami zawraca i się przypieprza bezsensu, to zawsze coś odpierdoli. A to fajkę z nerwów zapali, a to zupełnie niechcący telefon z biurka zrzuci, a to nagły atak duszności ma, albo tworzy opowieści dziwnej treści i wyjącą kanapę by na luzaczku pod to podciągnęła. Ale wiecie państwo, ja swoje wiem, to nie mogło o to chodzić, przecież ja dupy nie zawracam.