piątek, 25 sierpnia 2017

Sztuczne nerki Lecha Janerki

Dramatis personae:

dr Jot znany [tu i ówdzie] i lubiany [gdzieniegdzie] lekarz od nerków [a nie od pękającej skóry na piętach, wypadających włosów, bolących bioder, czy krost na ryju*, o czym z uporem maniaka musi przypominać, bo spora część chorób nerek nie boli tylko po kryjomu psuje człowieka w środku, a jak nie boli taka choroba, to nie jest istotna, więc skoro się już przyszło do tego lekarza, to może niech zajmie on jakąś prawdziwą dolegliwością]

Pacjent z chorymi nerkami [między innymi], do którego nie dociera fakt, że jeśli go nerki nie bolą to naprawdę nie znaczy, że nie są rozpierdolone i ma inne oczekiwania od lekarza niż zajmowanie się chorobą nerek

Akt I

(powitanie, uprzejmości, zajęcie miejsc)

dr Jot: Panie Pacjencie wyniki najnowszych badań są podobne do ostatnich, to znaczy że uszkodzenie nerek...
Pacjent (lekceważąco, nawet i zlewczo): Tak, tak, te nerki to mnie w ogóle nie bolą i się czuję dobrze i przyszedłem tu tylko po skierowanie.
dr Jot (zbity z tropu, lekko zirytowany): Bo choruje pan na przewlekłą chorobę nerek, a ona nie boli... (doznaje olśnienia) Jakie skierowanie?
Pacjent: No wie pan woda... Powietrze... Zanieczyszczenia...

(Na ekranie nad głową dr Jot wyświetla się w tym momencie:




dr Jot (niepewnie): Przepraszam, ale nie rozumiem
Pacjent: Daj mi pan skierowanie na badanie wody w studni, bo może brudną mam

Dr Jot omdlewa, kurtyna razem z nim.

*- co nie znaczy, że nie wspomogę, nie powiem, gdzie się udać, co se kupić, albo jakie skierowanie od rodzinnego poprosić, czy takie tam. A co do krost na ryju, to w tym roku mam rozpoznane dwa raki podstawnokomórkowe skóry na koncie, a jedno znamię które się mi nie podobało i namawiałem pacjentkę żeby może jednak pozapierdalała je usunąć się okazało czerniakiem.