piątek, 24 marca 2017

Pytajcie a będzie wam odpowiedziane

Poniekąd wszystko co poniżej, ten zbiór anegdotek prześmiesznych z jednego dnia w poradni, to też moja wina, bo może niezbyt konkretnie pytania zadawane były i szybko, ale w momencie, kiedy widzisz, listę zaplanowanych na ten dzień pacjentów, która ewidentnie jest oznaką, że pani z rejestracji ostatecznie odkleiła się od rzeczywistości i pożegnała z rozumem*, to wiesz, że mocno tego dnia zapierdalać będzie trzeba, bo inaczej nigdy z gabinetu już nie wyjdziesz. Szyszko ty chuju! 

1.
Badam pacjenta, na powłokach jamy brzusznej blizna, ewidentnie pooperacyjna, a o żadnych zabiegach nie wspominał, się pytam więc:
-Po czym ta blizna?
-Po operacji.
[No tak, no tak, no tak, no masz rację chłopie, no zdecydowanie dobra odpowiedź]
-A czego?- nie poddawałem się
-Brzucha.
[No tak, no tak, no tak, no nie inaczej, jak nie umi pytań zadawać, to co mu będziemy ułatwiać]
Szyszko, ty kurwo!

2.
Pacjentka po przeszczepie nerki
-Z jakiego powodu miała pani przeszczep nerki?
-Bo byłam chora?
[Ok, no jaszka, bezsensu zdrowym nerki przeszczepiać]
-A na co?
-Na nerki
[No patrzcie, jaki ten lekarz głupi i niedomyślny, przesz chyba nie na oko człowiek był chory, skoro mu nerkę przeszczepiają]
Szyszko, ty wysrywie! 

3.
-Czy na coś jeszcze pani choruje?
-Na nadciśnienie.
-A jakie pani leki przyjmuje?
-No na to ciśnienie
-A konkretnie?
-Na wysokie ciśnienie.
[Na tym etapie już nawet przestałem mieć przemyślenia w umysłowych didaskaliach. No bo co jeszcze mogę od siebie do siebie dodać takiego dnia poza, "nie no, kurwa, w sumie jasne. To ja przepraszam. Ale wodzu, co wódz?."]
Szyszko, ty spierdolino!

4.
-Jeszcze bym prosił, żeby pan mi wypisał leki
-Jasna, a jakie?
-Na nadciśnienie
-Tak, dobrze, ale jakie na nadciśnienie, bo wie pan trochę ich jest.
-Jak to jakie? Moje!
[nie, no kurwa, w sumie jasne. To ja już sobie pójdę. Pozdro szejset, czy jak to tam]
Szyszko, ty smutna kutasino

Tak więc ten, u nas na zakładzie to kupa radości i wesołej wrzawy, a śmieszek goni heheszka



*-Pacjenci pozapisywani są na konkretne godziny, na jednego pacjenta mam 15 min., chyba że to wizyta tzw. pierwszorazowa, człowiek nieznany wówczas pół godziny. Mniejsza z tym ważne, ze konkretne godziny są, pacjenci co 15 min. Czworo na godzinę. Są rubryki z rozpisanymi godzinami i minutami. Zdaje się być jasnym. Otóż, kurwa nie. Niejednokrotnie po dwóch pacjentów jest wpisanych na tę samą godzinę i raz, ze trzeba się w chuj sprężać, żeby się wyrobić, dwa, ze atmosfera w poczekalni i gabinecie się napina. Trzy, ze rozpierdala to i opóźnia kolejne wizyty. proszę więc wyobrazić se, jaki chu mnie trafił, kiedy poza podwójnym wpisem na godz. 9-tą, nalazłem, ze na godzinę 11-tą rejestratorce udało się umówić 3 (słownie trzy) osoby, żeby nie było na 11:15, 11:30, 11:45 zarejestrowani byli kolejni pacjenci.