sobota, 14 maja 2016

Gołąbek pokoju

Miała być notka zapraszająca na przyszłotygodniowy Marsz Równości, bo takie tygodniowe wyprzedzenie jest fajne i każdy se może zaplanować. Jednakże los zadecydował inaczej i postanowił zesłać na mnie incydent. A było to tak.
Dziś, w tych jakże pięknych okolicznościach przygody, rozbujałej wiośnie ludność piesza i rowerowa wyszła na miasto oddawać się rozrywkom i rekreacjom w formach różnych. Niektórzy pokurwiali na rowsie na bazar w Stoczni, żeby opierdolić bułkę z matiasem*  i nakupować produktów spożywczych. Inni natomiast siedzieli na ławeczkach i karmili gołębie. Czasem ich drogi się przecinały. I tak, wracając ze stoczni pociągałem se przez Dolny Wrzeszcz, na ławeczce koło ścieżki siedział sobie starszy pan i karmi gołębie, które łagodnie i uważnie zlatywały na trawnik. Poza jednym, który nie wiedział, czy bardziej boi się człowieka na rowerze, czy jednak chce wpierdolić chleb mocno. Nie wiadomo, czy był najgłupszy w stadzie, możliwe, że starzy go nie kochali, a w szkole inne pisklęta go napierdalały. A może był bojownikiem o wyzwolenie gołębi i Gdańska spod jarzma ludzkiej okupacji. Może obecnym władzom udało się zasiać w jego niewielkiej główce jakże popularny ostatnio pogląd, że cyklizm to zło, pedalstwo i kurewstwo. Nie wiadomo i nigdy się tego nie dowiemy szanowni czytelnicy. Tak czy inaczej niezdecydowany gołąb, po chwili wahania, podjął iście salomonową decyzję i mając do wyboru przepyszny świeży chleb albo ucieczkę przed złem postanowił wlecieć mi w mordę. Tak szanowne państwo, nie przeoczyliście się, dziś dostałem w ryj lecącym gołębiem. Dostanie lecącym gołębiem w ryj jest ohydne. Dostanie lecącym gołębiem w ryj boli. Mam nadzieję, ze tego jebanego gołębia też. Mam nadzieję, że jego ziomkowie się z niego tak samo brechtali, jak przechodnie ze mnie. Nie miałem okazji się z nim policzyć, bo spierdolił. Jednak jeśli się okaże, że mi sprzedał w czasie tego krótkiego kontaktu, jakiegoś syfa, bo te latające szczury, te ptasie śmietniki mogą na sobie parchów chuj mieć**, to przysięgam na moją ssaczy honor, że znajdę i zajebię. Tak mi dopomóżcie Wielkie Łożysko, Święta Żyworodności i Błogosławione Sutki z Mlekiem!

* Bardzo  polecam, bo to w tym roku moje przekąskowe odkrycie, jak państwo, zwłaszcza zamiejscowe, bo miejscowe, to może wią, będzie w sobotę w Gda, to bujnąć się do Stoczni i przed zwiedzaniem ECS-u wciągnąć bułę z matiasem na BioBazarze, żeby na zwiedzanie siłkę mieć. 
** se posprawdzałem i łazić po mnie mogą teraz wszy gołębie, pluskwy gołębie i mieszkaniowe, wszoły, wirus żółtego guzka, świerzbowce, a jeśli trafił mnie kloaką to jeszcze rzęsistki, pierwotniaki krwawej biegunki, o licznych robakach nie wspominając.

21 komentarzy:

  1. Dobrzy ziomkowie rodacy- jak zostałam wypchnięta z tramwaju przez krzepkie moher-komando (i tak wysiadałam, pani najwidoczniej postanowiła mi pomóc), to cały przystanek taaaaak się cieszył. Tyle osób podeszło mi pomóc się pozbierać, tylu mi współczuło.
    Na gołębia w ustach chyba tylko Kret pomoże :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Krecie to już żegnaj matiasie...

      Usuń
    2. w bok mordy dostałem, więc z jama ustną kontaktu nie było, co najwyżej to mi na futrze mógł coś zostawić. A kret to boli słyszałem, wiesz ;)

      Usuń
  2. Zemścij się na całym rodzie gołębim! Złap jakiegoś, idź z nim za krzaki, wyrób się na bydlaka, a potem niech sobie fruwa i się martwi co też złapał od Ciebie.
    Jako Krakus wiem o czym mówię, w KRK tej zarazy są stada, musimy się jakoś bronić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. logistycznie mi się to trudne zdaje, bo łapanie gołebia z pełnym pęcherze, czy czekającą na uwolnienie kupą, to takie nie najłatwiejsze zadania. A z drugiej strony złapanie i czekanie az mi się nazbiera tylko zwiększa ryzyko przejścia gołębiego syfu na mnie w czasie oczekiwania

      Usuń
  3. Rozumiem przechodniów bo ja zdechłam prawie ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też rozumiem, tez bym zdychał, gdyby nie mnie

      Usuń
  4. Doktor się nie martwi. Mam znajomych zakaźników, w ostateczności jako zakaźnik-amator sam spróbuję swych sił w zwalczaniu wszelakich złych mocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękować :* aczkolwiek zakładam, ze z leczeniem sam dam radę. bardziej się wstydem bym przejmował, gdybym ewentualnie coś obleśnego jednak złapał

      Usuń
  5. golebie to zakala. nie bez powodu powstala ta piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=yhuMLpdnOjY

    OdpowiedzUsuń
  6. haha, przypomniało mi się jak, lata temu, miejski gołąb wplątał się w moje długie, rozwiane wiatrem włosy. przeohydne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee, we włosy to nietoperz. Chyba że to batpigeon był :)

      Usuń
  7. A więc to doktor był tym kolesiem, w którego gołąb trzepnął!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest bardzo prawdopodobnym, że to ja byłem. Jednakże nie można tego stwierdzić ze stuprocentową pewnością, bo chuj wie, ile osób tej pięknej soboty te latający kurwy postanowiły zaatakować

      Usuń
  8. Ło matko!
    Doktór to teraz się bacznie obserwuje.
    Bo albo teraz w boskim ciele Doktóra bitwa się rozgrywa(coś w stylu "Było sobie życie...") i jak Doktór to przeżyje ,to w najgorsze tropiki będzie mógł jeździć bez szczepień,bo już na wszystkie zarazy będzie odporny....
    Albo też to była starannie zaplanowana operacja(bodajże pająki to ćwiczyły jako pierwsze) i się w Doktórze Super-hero moce aktywują...
    Uboga Staruszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja te supermoce, nawet z gołębia, bardzo chętnie przyjmę celem zaprowadzenia ładu i porządku (ewentualna niewielka eksterminacja wliczona jest w koszta)

      Usuń
  9. Dottore, przeesz to duch święty z niebiesi zstąpił pod postacią owego gołębia. Wszyscy wiemy jak to się ostatnio skończyło.....Ty wybrańcu Ty!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurwa, rozstępy, zapierdalanie na osiołku do stajenki i last but not least sam poród.
      ja pierdolę, przejebane na całego

      Usuń
  10. Sorki, ale się poryczałam ze śmiechu.
    Ale już, już. Łączę się w bólu (i wkurwie). ;)

    -kg

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja liczyłam na notkę o marszu jednak, bo u mnie w pracy uczestnicy się ponoć zebrać mają i przez to w sobotę pracować muszę. Także na pozytywny akcent liczyłam jakiś, czy coś. :)

    Żałuję, że sytuacji z gołębiem nie widziałam, bo to kolejny, wspomniany już, pozytywny akcent, mi przemknął przed nosem. No trudno, rozglądać się bardziej muszę.
    Zdrowia życzę i braku gołębiego syfa też!

    OdpowiedzUsuń