W tym tygodniu łączyłem pracę zawodową z dokształcaniem. Kursy na palmie, potem 48 h na zakładzie, bo przecież mam działalność, więc mi urlop szkoleniowy nie przysługuje i swoje godziny trzeba napierdalać, albo żryj gruz i popijaj kałużą. Noce przespane i luz, ale jakby nie patrzeć słabo to nieco. Dziś miało być pięknie, bo koncert Gusgus, na który bilety dawno temu zakupione, a w prośbach grafikowych zaznaczone, że dziś ni chuja i jutro też, gdyż będę niedysponowany. Uwzględniono bardzo i dziś idę na koncert. Jutro natomiast na dobę zapierdalać na zakładzie. Koncert zaczyna się po dwudziestej trzeciej, do roboty mam na siódmą, a pracuję godzinę jazdy samochodem od Gdańska (którego nie mam, ale narzeczony mnie podrzuci). Na podstawie tych skromnych informacji proszę zgadnąć, kto będzie jutro wkurwiony, bo mu się usrało kiedyś, że zostanie lekarzem.
Jeden chuj, że będę nieprzytomny i bardziej wpierdolony niż zwykle, zapowiedziałem już, że po porannym obchodzie idę spać i wszystko mnie pierdoli, aczkolwiek wątpię, żeby zostało to uwzględnione, ale przynajmniej se poleżę trochę. Nieco bardziej mnie wkurwia, że plan na po koncercie się poszedł jebać. Gdyż oczami duszy widziałem, jak pan członek zespołu Stephen Stephenson, który jest obłędny, wypatruje mnie w tłumie i po koncercie idziemy się ruchać na zapleczu i mówić mi brzydkie słowa po islandzku (tak, narzeczony znał ten plan, patrzył się co prawda z politowaniem, ale wiem, że się zgadzał i również wierzył, że tak się zdarzy, zwłaszcza, że powiedziałem, że na pewno się uda trójkąt zorganizować, albo nawet trochę więcej kątów, gdyż niczego sobie wokaliści też by się dołączyli do nas). Niestety teraz będę musiał mu powiedzieć, że kocham cię miłością czysta i prawdziwą, ale niestety muszę zapierdalać ratować życie i zdrowie ludzkie, za co nie otrzymam wyrazów wdzięczności, ani należnej gratyfikacji pieniężnej, możemy jednak przez minut pięć namiętnie się całować, aby ten wieczór nie był dla ciebie stracony, bądź dzielny Stephen.
Kurwa, następną płytę depresyjną pewnie zrobią i nigdy już do Polski nie przyjadą, gdyż będzie mu to rozdrapywać rany w sercu i sypać na nie solą.
Mimo to i tak się idę na bóstwo zrobić, niech się chłopak napatrzy w trakcie koncertu chociaż, a miało być tak pięknie- gejzery, kąpiele w gorących źródłach i spacery po lodowcu.
Wierzę, że było warto i że Stephen teraz gdzieś tam ryczy w krzakach pod klubem. Zdarzyło mi się iść prosto z koncertu na cholernie ważny egzamin i w sumie się udało, poza tym, że dziwnie się na resztki makijażu patrzyli, ale ogólnie: było bardzo warto.
OdpowiedzUsuńEch, a tak mówią, że jak chciałem mieć dobrą pracę w Polsce, to trzeba było zostać lekarzem lub architektem. Jednego architekta, który sobie podziękował znam, widzę, że i bardzo zadowolonego lekarza też.
w ogóle Stephen czyta mojego blogaska, bo na koncercie było zastępstwo za niego, pewnie się załamał i nie mógł grać. Biedaczek mój.
UsuńGdyby nie dyżury i chujowe godziny pracy, bycie lekarzem byłoby całkiem spoko
No już nie przesadzaj. Rozumiem jakbyś był anestezjologiem i po krzykach dobiegających z bloku operacyjnego miał zrozumieć, że jesteś jednak niedysponowany, ale tak...dasz radę, bądź dzielny;)
OdpowiedzUsuńtaa, czyli jestem mniej ważny niz anestezjolog?! nikt nie loffcia internistów, buuuu ;)
Usuńi jak było, jak było? - szkrbt
OdpowiedzUsuńbosko, naprawdę świetny koncert, są uroczo pierdolnięci i grali dużo dłużej niż mieli.
UsuńNie znam Gusgus :o
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić zaległości.
P.S. Jak koncert? Jak dyspozycja na dyżurze? :)
koncert j.w.
UsuńNa dyżurze dałem radę, potem w niedzielę się okazało, że muszę iść do innej pracy, a rano bezpośrednio na kolejny kurs na palmę i po powrocie do domu myślałem, że się obrzygam, ale doszedłem już do siebie
Biedny Stephen, doktór to bezlitosna bestia jest.
OdpowiedzUsuńwiesz, mógł zadzwonić i się spytać, czy mi ostatecznie termin pasuje ;)
UsuńCzy Doktór oglądał zwycięski mecz naszych siatkarzy? :D
OdpowiedzUsuńno jaszka, nawet się jarałem. nawet bardzo :)
Usuń