sobota, 30 kwietnia 2016

Najlepsza zmiana

W moim średniej wielkości ośrodku nie było w tym roku żadnego przeszczepu nerki. Szkoda i trochę dziwnie, bo dotychczas o tej porze roku, mimo że ośrodek średniej wielkości, zawsze kilkoro świeżo przeszczepionych pacjentów już było. W zeszłym roku, dwa lata temu i trzy też. Tylko w tym cicho sza i nic się nie dzieje. Wiadomo, to że do tej pory przeszczepów tyle a tyle było nie warunkuje, że nadal tyle a tyle musi ich być, nic to że przez ostatnie lata akurat tak się zdarzało, że nawet w przypadku miesięcznego zastoju, w kolejnym miesiącu przeszczepów było z nawiązką. W zeszłym roku, dwa lata temu i trzy też.
W końcu ośrodek średniej wielkości, może się nie złożyło, może biorcy się nie kwalifikowali, w końcu przeszczep nerki to nie takie hop siup, a w medycynie rzadko są pewniki. Nie chciałbym dlatego wyciągać pochopnych wniosków, bo w końcu ośrodek średniej wielkości, obserwacje jedynie z trzech lat. Jednak kiedy się dowiaduję od kolegów z innych ośrodków, większych, prężniejszych, że u nich w tym roku również ilość przeszczepów  spadła, to siłą rzeczy nasuwa się myśl, jaka to zmiana nastąpiła, że ten rok tak różni się od poprzednich. Kiedy zaś słyszy z bardziej doświadczonych ust, rzucone mimochodem hasło "Efekt Ziobry", to klaruje się, że te wnioski może wcale takie pochopne nie są.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Srebrne usta 2016

I znowu zjebałem okazję, żeby mieć prześmieszną anegdotkę do opowiedzenia. Oczywiście nie tak śmieszną, jak chęć Peatza do koncelebracji chrztu Polski, bo przy anegdotce tej nikt by ni pierdolnął na podłogę i nie rżał, jak to mi się przytrafiło, z tym wyjątkiem, że akurat leżałem na kanapie, więc pierdolnąłem w nią nieco głębiej, ale i tak dowcipnej dość. A wszystko przez to że mnie matka dobrze wychowali.
Mamy pacjentkę taką jedną, która, poza wieloma chorobami różnymi, charakteryzuje się tym, ze jest straszliwą suką. I nie jest to moja subiektywna opinia, bo zawsze w takich sytuacjach zakładam, że to ja mogę być przykrym chujem, ale każdej osoby, z którą dane mi było o pacjentce rozmawiać. Informowanie innych lekarzy, że podsyłam im tę panią właśnie na konsultację powodowało reakcję "ja pierdolę" dość często wyartykułowaną (zamiennie ze zrezygnowanym "acha"). Pielęgniarki po kontakcie z pacjentką za kazdym razem wytrącone z równowagi cedziły brzydkie słowa przez pianę na ustach. Jedyną korzyścią z jej wizyt był fakt, że na jej widok współpacjenci uznawali, że wcale nie są tak bardzo chorzy, jak im się wydawało i udanie się gdziekolwiek w pizdu byle dalej jest niezwykle atrakcyjnym pomysłem. 
Jak panią scharakteryzować można, jak opisać? Ciężko, bo żaden z epitetów nie odda idei. Musi wystarczyć wam, że emocje wzbudza u mnie podobne, a nawet i gorsze, bo mam z nią kontakt w realu, jak pewna posłanka Krystyna. Domyślacie się która, mam nadzieję. 
Tak więc pani ostatnio zrobiła nam pracy suczogedon kończąc darcie ryja słowami "Ja tu przez was zdechnę" i w tym momencie straciłem szansę na wymienioną w tytule nagrodę, bo zamiast powiedzieć moim lekko zachrypniętym barytonem, głośno, wyraźnie i prosto w twarz, to tylko wysyczałem cicho pod nosem "No taką mamy, kurwa, nadzieję"