wtorek, 25 czerwca 2013

Przyszedł dysc, przyszedł dysc, ale łodejdzie sikawica

Zaczęło lać jak skurwysyn w pomorskim, zapowiadają dalsze opady i ochłodzenie. Założę się, że nie zgadniecie, kto ma od wczoraj urlop.
Ja.
Niespodzianka, kurwa, nie?
Ale nie bojajcie się. Jutro wylatam, więc za parę dni zjebanie pogody od was odejdzie, bo będzie zapierdalać do Turcji, żeby mnie tam swoją obecnością ucieszyć. Zajmie mu to trochę, ale niechybnie zdąży, w końcu na dwa tygodnie jadę.
Na południu Teneryfy, gdzie występują cztery deszczowe dni rocznie, byłem dni sześć. Przez ostatnie dwa padało. Przypadek? Nie sądzę.
Tak więc czekajcie poprawy i módlcie się za biednych Turków, albowiem jebana wróżka złej pogody sprowadzi na nich wstęp do Armagedonu.
Mam tylko nadzieję, że powoduję jedynie deszcz i śnieg (i gradobicia i burze), a nie obejmuję działalnością trzęsień ziemi.

wtorek, 18 czerwca 2013

Nowy poziom hejtu

Wszyscy wiemy, że komary to kurwy, ale wróciłem przedwczoraj ze spływu i znalzłem żyjątko, którego nienawidzę bardziej. na miejsce pierwsze wysunęły się meszki. Kurwy zajebane.
Dotąd spotykałem pojedyncze osobniki tego gatunku i jakoś mnie to nie robiło, tym razem jednak się kurwy wyroiły. Ledwo weszliśmy na pole, żeby namioty rozbić, to przypuściły atak gromadny. I tak jak komary gryzą i potem swędzi, to te kurwy gryzą boleśnie z czym jestem w stanie sobie jakoś radę, potem w chuj swędzi z czym już nie bardzo i są, kurwa, wszędzie. Smarkałem meszkami, charchałem meszkami, odpluwałem meszki, znajdowałem później na patyczku do czyszczenia uszu. Jakimś cudem nimi nie szczałem. O połkniętych staram się nie myśleć. Repelenty ni chuja na nie nie działały. Ok kłamię, powstrzymywały je na dwie minuty, dosłownie.
Namioty rozkładaliśmy na raty, chowaliśmy do nich rzeczy na raty, ryje wszyscy do ogniska wsadzali, mimo że ciepło było, a niepalący błagali, żeby dymem papierosowym na nich dmuchać.
Jedyne szczęście, że te kurwy mają krótki czas aktywności, bo jakby czynne były przez cały dzień, to by naprawdę nas wpierdoliły, a tak to spływ udany był bardzo.
Wyglądam cały mniej więcej tak:
Sobie tylko państwo więcej włosów i mięśni dodadzą w wyobraźni. I każdą tę jebaną plamkę rozdrapaną.
Jak już zostanę tym władcą Ziemi, to obiecuję, że jako pierwsze to te kurewstwo wytępię. Mają państwo na to moje słowo.

piątek, 7 czerwca 2013

Pięćdziesiąt szarych ryjów

Był plan, wielki i wspaniały, że przeczytam "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" i pierdolnę recenzję. Nawet do czytania sobie kartkę i długopis przygotowałem, żeby notatki robić, by recenzja miała pozory fachowości i żeby nic mi nie umknęło. Niestety nic z tego nie będzie. Przeczytałem 1/5 tego (u)tworu i za chuj nie dam rady dalej przez to brnąć. Żeby jednak te dwie godziny mojego życia nie poszły na marne, podzielę się z szanownym państwem, tym co już przeczytane zostało.
Zacznijmy od znanych frazesów, od rzeczy, o których wiedziałem, zanim się za czytanie wziąłem.
Językowo bieda, pani ałtorka funkcjonuje w świecie zdań pojedynczych. Jasne zdarzają się złożone, ale tak rzadko, że za każdym razem, jak je widziałem, to chciałem torcik ze świeczką stawiać, takie to święto. 
Pani ałtorka również nie wie, co to "synonim". Co chwilę powtarzają się "podświadomość", "nonszalancki", "apodyktyczny" (to te, które najbardziej mi się w oczy rzuciły), czasem po kilka razy w na tej samej stronie, bądź nawet w tym samym akapicie. Ma się wrażenie, że dostała listę słów, których może używać, a za każde spoza niej zabita będzie jedna wróżka, albo coś takiego. 
Kolejną sprawą, o której słyszałem, jest ciężka przypadłość głównej bohaterki, która ma tendencję do rumienienia się. OK zdarza się najlepszym, ale u Anstasii (tak odmienić Anastasia?), to już się, kurwa, nadaje do leczenia. Dziewczyna z mordą czerwoną chodzi prawie cały czas, cokolwiek się dzieje, ktoś się do niej odezwie, ba, spojrzy się na nią, ta zaraz staje w pąsach. Co więcej ma super zajebistą zdolność do podwójnego rumienienia się, taki double burak, bądź burak kwadrat. Proszę oto stosowny cytat:
"Rumienię się i z niewiadomych powodów moje serce przyspiesza.(...) [tu przemyślenia bohaterki, króciuteńkie, bo na dłuższe jej mózgu nie starcza, tak załóżmy, że trwają 5 sekund, czyli za krótko, żeby liczko jej zbladło, po czym następuje dialog z koleżanką zajmujący kolejnych sekund kilka, a który przytoczę, bo jest fenomenalnym przykładem na w/w użycie zdań pojedynczych. Prosze zauważyć, że w rozmowie biorą udział dwie młode kobiety, a jej tematem jest wywiad z zajebiście fascynującym mężczyzną]
-Wiem już o co chodziło z jego formalnością [tu fajerwerki, bo złożone!] Notowałaś coś?- pyta
-Eee, nie.
-Nie szkodzi. Jest sporo materiału na dobry artykuł. [akurat nie sądzę, bo byłem "świadkiem" zbieranie tego materiału] Szkoda, że nie mamy żadnych oryginalnych zdjęć. Przystojny z niego sukinsyn, no nie?
Pąsowieję."
Ja pierdolę, pomijając fakt, że dwie dziewczyny w realu zupełnie inaczej odbyłyby te rozmowę, przegadując się z podnieceniem chociażby, to jak, kurwa, można w ciągu, powiedzmy, dwudziestu sekund wpierw się zarumienić, a na to spąsowieć? no, kurwa, jak? Przecież każdemu by łeb rozpierdoliło od nadmiaru napływającej krwi.
Teraz pozwolę sobie przejść do własnych spostrzeżeń.
Anastasia, poza tym, że ma ten nono stop purpurowy pysk, cierpi też na poważne zaburzenia motoryki, naprawdę ciężkie, a które mają chyba za zadanie wprowadzać do opowieści komizm sytuacyjny. Dowiadujemy się o nich zaraz na początku, kiedy biedne dziewczę wchodzi do gabinetu pana Greya celem przeprowadzenia wywiady i wypierdala się w progu potykając się o własne nogi. Zajebisty Element Komiczny. Ha, ha i jeszcze raz ha. Ja wiem, że można być sierotą. Sam, zwłaszcza w okresie adolescencji, do najzgrabniejszych nie należałem, ale żeby się o własne nogi wypieprzyć, no ludzie. Chyba że wszyscy, poza mną wiedzą, a ałtorka zapomniała wspomnieć, że Anastasia ma rozszczep kręgosłupa, jest po wieloodłamowym złamaniu wszystkich kości kończyn dolnych, ma porażenie dziecięce, atrofię mięśni, zespół sznurów tylnych, czy inny chuj. Wtedy jestem w stanie zrozumieć, ale wówczas nie należałoby się z tego śmiać. W ogóle motyw wyjebania się  jest kolejnym nagminnie powtarzanym. Jestem taka przejęta, że się zaraz o własne nogi wyjebię, jestem taka zdenerwowana, że się zaraz o siebie wypierdolę, och odwróciłam się całą w emocjach i nie pierdolnęłam, jak długa, plącząc się we własnych kończynach, ale za to się, kurwa, zarumienię.
Teraz kolej na dwa niezwykle fascynujące cytaty, które urzekły mnie niepomiernie. Tytułem zarysowania sytuacji: anstasia się schlała i porzygała, Grey ją uratował i wziął do swojego pokoju hotelowego. Rano kazał jej się wymyć, a po śniadaniu se poszła wysuszyć włosy i umyć zęby i...:
"Chcę umyć zęby. Dostrzegam szczoteczkę Christiana. To byłoby tak, jakbym czuła go w swoich ustach. Zerkając z miną winowajcy na drzwi, dotykam włosia szczoteczki [yuppi! Złożone] Jest wilgotne. Musiał już jej użyć. Biorę ją szybko, wyciskam pastę i w ekspresowym tempie myję zęby [tu juz Pulitzer za długość i złożoność się należy]. Ależ ze mnie niegrzeczna dziewczynka. I muszę przyznać, że to dość ekscytujące."
Eee..., serio? To takie podniecające umyć zęby czyjąś szczoteczką? No musiałaś mieć laska odjebiste życie wcześniej i w pyteczkę przygody. Bym palcem umył, ale co ja tam wiem o erotyce. I płynu do płukania bym potem użył, ale co ja tam wiem.
Następnie jadą windą i dochodzi do pierwszego pocałunku, pominę cały opis sceny i przejdę do meritum.
"... sekundę później jego usta lądują na moich. To niemal boli. Wydaję cichy jęk rozchylając wargi i dając zielone światło jego językowi. On to natychmiast wykorzystuje, wprawnie eksplorując wnętrze mych ust."
"... wprawnie eksplorując wnętrze mych ust"
J A J E B I Ę.
Parsknąłem, dłoń spotkała mi się z czołem i w tym momencie podziękowałem pani E.L. James za dalszą lekturę.
Tak wiem, że to chuj nie recenzja, że nie doszedłem do poważnych scen erotycznych i seksu SM, omija mnie powtarzany święty Barnaba, opisy orgazmów, łączenie się wewnętrzną boginią, ale naprawdę pierdoli mnie to. Nic mnie dalsze losy bohaterów nie obchodzą, chuj mnie interesuje, czy, jak i kiedy się wyruchają. Ta książka jest nie tylko źle napisana, postacie wkurwiające i drętwe, warstwa językowa na poziomie gimnazjalistki, która się jara tym, ze z polskiego na świadectwie ma aż mierny. Ta książka jest po prostu zajebiście nudna. A sam fakt, że ktoś ją, kurwa, wydał, że jakimś cudem stała się bestsellerem potwierdza tylko teorie o postępującej degeneracji umysłowej społeczeństwa. I powinno się zrobić dla niej specjalne miejsce w każdej księgarni, specjalną półkę podpisaną "gówno".

środa, 5 czerwca 2013

Ogłoszenie prawie płatne

W naturze. Bo blog "Gastromat", do którego link po lewej stoi, bierze udział w konkursie na najlepszego bloga kulinarnego w 3M, czy jakoś tak. Jako że z autorką bloga znamy się prywatnie, to rzeczą jasną jest, że na nią głosuję, pomijając fakt, że blog po prostu jako taki mi leży bardzo, a E. w ramach pisania o jedzeniu wrzuca też opowieści życiowe, marudzi i inne takie takie, a nie tylko suche przepisy i żarcie samo, co nadaje blogaskowi znacząco więcej treści i nie jest też przesłodzona ani przeegzaltowana, co bardzo ważnym jest, a notorycznie występuję na innych kulinarnych blogusiach (jak czytam o pichceniu, to mnie kurwica bierze). I fajnie jebnięta w realu jest. Nie bez znaczenia jest też fakt, że uważa, że jestem super przystojny, co wczoraj napisała na swoim fejsbuku, czyli wiedzą państwo, obmacała mi ego po całości. I last but not least wymusiłem na niej żarcie za głosy, bez żadnych konkretów w stylu "jak wygram, to dam ci żryć", a skoro konkretów nie ma, to będę z wymuszenia korzystać, jak tylko się da.
Tak więc szanowne państwo, jeśli maja państwo trochę czasu, a mieć go trochę trzeba, bo strona do głosowania muli po chuju i trzeba się zarejestrować przez fejs-zbuka i wymyślać hasło i pseudonim, co też muli po chuju, a mają państwo na tyle dobre serca, żeby dokarmiać wiecznie głodującego doktora z trójmiasta, to proszę o klikanie TU i postępowanie zgodnie z dalszymi instrukcjami.

Obywatelu pamiętaj Twój like na fejsie nie nakarmi dziecka z Afryki, ale głos na "Gastromat" zapewni jedzenie trójmiejskiemu lekarzowi! Wybór należy do Ciebie. (Weź pod uwagę, że nażarty lekarz, to szczęśliwy lekarz, co przekłada się na zadowolenie pacjenta, bo pomyśl, że jest głodny i na niego trafiasz, bo przecież możesz trafić i będzie niemiłym chujem i będzie Ci przykro i umrzesz, to będzie tylko Twoja wina. Twoja, o!)