czwartek, 16 stycznia 2014

Ciuciubabka

Kochane kotki, się nie składało jakoś w tym roku, żeby coś napisać. Nie żebym zapierdalał jakoś, ale oglądałem dużo seriali po milion odcinków dziennie, zajebałem się po chuj w odtwórcy głównej roli w "Sleepy Hollow" i musiałem obejrzeć wszystkie dostępne z nim materiały (pod warunkiem, że był na nich z brodą, bo bez brody mnie słabo robi) i w jednym wywiadzie jest tak obłędnie uroczy, że se go od czasu do czasu puszczam, jak świat jest zły i od razu słońce zza chmur wychodzi, bo Tom Mison mnie kocha. Na wf poza tym biegałem z efektem jak zwykle chujowym i last but not least znów chodzę na prawo jazdy, ale na ten temat nie rozmawiajmy może, bo to nie na moje nerwy.
Ponadto to wiecie, nic się nie działo specjalnego, mógłbym się wprawdzie ponapierdalać z nowego dzieła Nataszy Urbańskiej, albo powkurwiać na sukę Pałowicz, ale napierdalanie się z Nataszki zakrawałoby na amatorszczyznę, takie to łatwe (chociaż gif "ciepła, zimna..." jest fenomenalny", a co do suki Pawłowicz przeniosłem się mentalnie na poziom "stop making stupid people famous".
Tak więc widzicie posucha trochę, ale się odwraca los.

Kiedyś byłem młody, naiwny i bez pomysłu na życie, więc stwierdziłem, że zrobienie specki z interny takim pomysłem może być. Przez pięć lat musiałem pierdolić min. na SORze, niezorientowanym pytającym się tłumaczyć, co to interna, że nie rodzinna, że nie medycyna ogólna, że tak naprawdę to fajna choć w chuj trudna działka i że ten wzrok pt. "aaa interna, to znaczy, że się na specjalizację nie dostałeś", to jest bardzo, kurwa, nie na miejscu. W między czasie się okazało, że choroby wewnętrzne fajne są, interesujące, ale w perspektywie, poza tytułem, niczego za specjalnie nie dają i należy, nawet bardzo, zrobić nadspecjalizację, żeby do czegoś w życiu dojść. Tak więc robię rok prawie, o czym było już parę razy i się douczam na kursach różnych. Od października staram się zapisać na jeden w 3M, żeby nie zapierdalać daleko. Z takiego jednego gówna, które było na studiach, na stażu, w programie specjalizacji i teraz jest po raz kolejny, a które po jaki chuj jest i czym się zajmuje, tego nikt nie wie (gdzieś w archiwum nawet na ten temat notka jest). Poza tym nudne i pretensjonalne do wyrzygania . Z tego powodu chciałem to mieć z bańki, jak najszybciej i od października pilnie śledziłem kursy na 2014. Pojawiły się już w listopadzie, miejsca na styczeń są, więc szybko wysyłam zgłoszenie. Po dwóch tygodniach dostaję maila z zakładu, ze niestety jestem głupi i zgłoszenie wysłałem bezsensu, bo rekrutacja już w chuj dawno zamknięta przecież. Się wpierdoliłem lekko i wysmarowałem pani wiadomość, że wcale nieprawda i co mnie, kurwa, okłamujesz, była rekrutacja otwarta i mam na to dowody i świadków, więc zapisuj mnie na styczeń. O! Wysłane, cisza. Po kolejnych dwóch tygodniach (mamy już grudzień) pani łaskawie odpisała (kumacie dwa tygodnie na maila odpowiadać?! Przecież oni tam tę kawę to nie tylko piją, ale jeszcze, kurwa, uprawiają, sami ziarna zbierają i prażą), że oj tam, oj tam, zamknięta była, tylko pewnie błąd na stronie i możesz mi skoczyć. No dobrze, dobrze, luty też jest chujowym miesiącem, więc dwa weekendy mogę sobie wtedy na to gówno zmarnować, co też pani napisałem i wyraźnie zaznaczyłem, żeby mnie wobec tego na ten luty zapisać (miejsca były, rekrutacja otwarta). Odpowiedzi się nie doczekałem (pewnie pszenica dojrzała, trzeba było zżąć, na żarnach utrzeć, coby mąka do własnoręcznie robionych pączków byłą). No chuj, pierdolę, mam czas zrobię w przyszłym roku, a zimą zajmę się pracą zawodową. 
Tydzień temu, dzień przed rozpoczęciem kursu styczniowego, na który, przypominam, się, kurwa, już w listopadzie nie zakwalifikowałem, dostaję info, że kurs jutro serdecznie zapraszamy! No, kurwa, oczywiście. Przecież to nic trudnego, żeby se z dnia na dzień grafik na dwa tygodnie pozmieniać, bo przecież wszyscy już zapierdalają, żeby wziąć,  moje dyżury, a poza tym, ja przecież tak naprawdę, w ogóle, kurwa, nie pracuję tylko zajmuję się wkurwianiem pań z zakładu, więc mogę se na ten kurs zjebany jutro przyjść. Z wysokim ciśnieniem, ale z dbałością o styl napisałem kolejnego maila posiłkując się informacjami z poprzednich rozmów, że do kurwy nędzy, jak mam przyjść na ten kurs skoro pisaliście, że wypierdalaj i teraz sorki wielkie, ale mam już inne palny i ni chuja nie dam rady, ale znajcie moje dobre serce, zwłaszcza że na luty też już grafik ułożony i wasz zjebany kurs mi nie pasuje, bo w końcu żadnego info, czy mogę przyjść nie byliście łaskawi przysłać, więc zapiszcie mnie, kurwa, na pażdziernik, bo listopadzie mam cykliczna depresję, więc jeszcze bym pierdolnął samobójem, gdybym musiał na te pierdolone zajęcia chodzić. I zobaczcie jeszcze październik jest aż za 9 miesięcy, więc może ogarniecie ten swój, kurwa, burdel i dacie radę wysłać mi informację o kwalifikacji w jakimś, kurwa mać, rozsądnym terminie. Klik, wysłane.
Przedwczoraj dostaję kolejnego maila, szybko c'nie (być musi, że skończyli już produkcję amfy w piwnicach zakładu i łyżeczkami ją se do tej kawy wsypują albo z mąką mieszają), w którym stoi, że serdecznie zapraszamy na kurs w lutym. Pizdachujjapierdolę. Przecież to można dosłownie ocipieć i w łeb se strzelić, następnie powtórzyć. Ja, kurwa, nie wiem, kogo oni tam zatrudniają i co te kobiety tam robią. Napierdalają cały dzień dragi i ruchają czarnych niewolników? I dopiero pół godziny przed końcem pracy wysyłają maile przez, kurwa, bęben maszyny losującej, żeby szefostwo widziało, że się biznes kręci?
Z odpowiedzią, że mnie niestety na kursie nie będzie i że stało to w poprzednim mailu, odczekam do ich ulubionych dwóch tygodni. Odpowiedzi się nie spodziewam. A moja obecność na październikowym kursie owiana jest tajemnicą, spowita mgłą, spoczywa w sejfie na dnie oceanu, na nieodkrytej jeszcze planecie w odległej galaktyce w zupełnie innym wymiarze.

20 komentarzy:

  1. Dobrze, że doktor takie notki popełnia cobym mógł się na cudzych błędach uczyć ; )
    A tak w ogóle to obecnie jestem na etapie napierdalania ludzi młotkiem, może mi już tak zostanie ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo doktorowi, to dogodzić nie można.. Zapraszają na styczeń - źle, zapraszają na luty - źle, a skąd kurwa doktor wie, że w październiku jeszcze kursy kręcić będą? Jak nic, trzeba korzystać i popieprzać na czworaka, że jednak wolne miejsce się ostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie. Doktór czytac miedzy wierszami nie umie. Panie od dragów i czarnych niewolników w ten zawoalowany i uprzejmy sposób zawiadamiaja, ze albo w lutym albo wypierdalaj. Bo "wypierdalaj" im Outlook podkresla na czerwono i nie chce wyslac.
      mahadewi

      Usuń
  3. o cudne zdrowie publiczne ;-) ale rekrutacja na cały rok już w gdańsku zamknięta, pozostaje znaleźć chytry plan wyciągnięcia informacji. Może jakiś szantaż? :-D Ps. Szef mój robi nadspecjalizację z alergologii i na ostatnim kursie spotkał dziewczynę, która musiała przekładać termin PESu gdyż powiedziano jej, że i owszem na jeden z ostatnich kursów się dostała, pojechała na niego, ale nie było jej na liście (panie się pomyliły...) i nie zostało jej zaliczone i w terminie składania dokumentów do egzaminu się nie wyrobiła...

    OdpowiedzUsuń
  4. Stop making stupid people famous .... I like it!!! Pozdrawiam doctora-interniste;)

    OdpowiedzUsuń
  5. doktór, jaka szkoda, ze
    a) nie wybrales pediatrii
    b) nie przyjmujesz na dolnym slasku
    bo bym cie namierzyla i przynajmniej dwa razy w miesiacu wygniatala mi dupa krzeselko pacjenta (albo raczej w tym wypadku: opiekuna pacjenta).
    strasznie zaluje, bo u pediatry bywam non stop, a zadnego jeszcze nie pokochalam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejrzewam, że w tym zakładzie to na drugi etat pracuje moja pani z dziekanatu :]

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak średnio lubię Twój styl :) Tak teraz mogę powiedzieć, że wpis jest genialny. Dawno się tak nie uśmiałem :D To jest Polska właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. ->M.: napierdalanie młoteczkiem jest super:) się nawet przez chwilę zastanawiałem nad tym. bardzo jest logiczne i fajne też

    ->Delower: te kursy to całe ich życie, będą nimi napierdalać non stop i co chwilę wymuszać zaliczenie. w 3M są raz w miesiącu, a cała Pl jeszcze jest

    ->Mahadewi: Ty wiesz, że rzeczywiście nie umiem i aluzji nie łapię też. ze mną bardzo prosto trzeba :)

    ->Anonimowy 1: ja wcale nie napisałem, że to zdrowie publiczne i wcale nie o nie chodzi (to tak na wszelki wypadek, jakby ktoś ze zdrowia, to czytał i chciał mnie upierdolić;)

    ->AGA: pozdrówka, też lubię, ale zubaża to filozofia w tematy na blogaska :)

    ->Eeewa: ja bym nie mógł być, się strasznie dzieci boję, one ryczą cały czas i nie ma kontaktu i i przychodzą z rodzeństwem czase i jak dotykasz, to się psują i ryczą jeszcze bardziej i do tego dochodzi jeszcze rodzic i w ogóle jest strasznie. słabo mi teraz ;) a poza tym bym musiał używać słów, jak: dzidziuś, fasolka, kupka, jajeczko, a tego bym nie zniósł. a nieużywających wyrzucają z pracy i odbierają specke z pediatrii, wiesz :)

    ->Gu: dziekanat to dla nich taki dział przygotowawczy do pracy w tym zakladzie :)

    ->Anonimowy 2: cięszę się, ale powiedz mi proszę, czym ta notka się różni w stylu i innych takich od wcześniejszych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, to ja wiem najlepiej, ze dzieci sa straszne. dobrze jednak ze stawiasz sprawe uczciwie, bo jest taki dowcip branzowy, ktory zapewne znasz: czym sie rozni pediatra od pedofila - ten drugi lubi dzieci, i tenze dowcip wydaje sie byc bardzo prawdziwym. a dla mnie nie musisz mowic o kupciach, dupciach, rąsiach i nóziach. wystarczy zebys wydawal madre diagnozy i byl po ludzku w miare empatyczny.

      Usuń
    2. to już nie wnikając o co Doktorowi chodzi, napiszę jeno, że jak Doktor zaliczył ten kurs do pierwszej specjalizacji trza napisać prośbę o uznanie do drugiej i oni to faktycznie robią :-) Pozdr. Paula.

      Usuń
    3. -> Eeewa: trzeba było mi to te sześć lat temu mówić, to może bym się skusił (no dobra nie skusiłbym się, bym musiał wiedzieć, w którym misiącu można zacząć dawać żółteczko, a w którym glutenik i bym zmarł) ;)

      ->Paula: to jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe! :)

      Usuń
    4. Oni chyba na to liczą, że po tylu latach zmagania z systemem nikt nawet na to nie wpadnie. Mój szef wpadł i ma z głowy, bez żadnych koneksji, że uprzedzę myśl ;-) Paula
      Ps. Robię pediatrię i w świetle nowych badań nie ma znaczenia kolejność wprowadzania pokarmów. I już by Doktorowi było łatwiej :D Ślę pozdrowienia.

      Usuń
  9. Doktorze, choć notka w sam raz i wspaniale przedstawiony problem ludzi nieodpowiednich na nie odpowiednich stanowiskach, to mnie to ani troszeńkę nie dziwi, gdyż ponieważ często, kiedym w przewie między zajęciami na studiach, pracowałam szpitalu takim jednym, to musiałam pomóc pani, pracującej tam wieki, maila wysłać, bo to stanowiło wielki mega problem dla niej... Ot taki dowód i odpowiedź na Twoje doktorze problemy z czekaniem na maile wieki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę, że poziom korespondencji z owego zakładu jak z mojego poprzedniego banku. Ni z chuja odpisują CI i na pismo, kompletnie nie w temacie. A jak przychodzi co do czego to udają, że nie widzą o co chodzi i cisza.
    Podobne akcje miałem ze swoją izbą lekarską. Widać, we wszystkich instytucjach pracują odpowiednio wykwalifikowane osoby, które są gruntownie 'przeszkolone' w swojej niekompetencji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już spieszę z wyjaśnieniem :) Po pierwsze nie ma, tyle przekleństw w jednym ciągu, co czasami Ci się zdarza, po drugie w tym wypadku Twój światopogląd nie różni się od mojego. Też mnie wkurzają takie baby, co wiecznie na wszystko mają czas i w ostatniej chwili dają o wszystkim znać. Oczywiście to moje subiektywne zdanie (inne być nie może) i masz prawo się z nim nie zgodzić. A tak na marginesie napisałeś kiedyś wywód na temat użycia słowa witam. Zgadzam się w pełni, że jego pierwotne znaczenie odnosiło się do powitania osoby przez gospodarza, jednak język ewoluuje i teraz używanie słowa witam bardzo spowszechniało i odnosi się raczej do sytuacji, gdy albo ktoś nie wie, czy powiedzieć dzień dobry, czy cześć, bo nie wiadomo na jakim etapie relacji się jest, albo jest używane zamiast zwykłego cześć w przypadku znajomych. Tym bardziej używa się go we wszelkiego rodzaju korespondencji internetowej, mimo, że jest to błąd. Oczywiście rozumiem Twoją frustrację tym faktem, bo każdy ma prawo czegoś nie lubić, jednak chciałem się do tego odnieść :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ->Mimi: oj to widzę, że musze tam jechać i biednym paniom pomóc, przy okazji zaliczająć se kurs ;)

    ->Erjota: ja tak ostatnio miałem z tel. komórkową, odpowiedź z dupy, a potem foch, ze źle konsultantkę oceniłem :)

    ->Anonimowy: ilość przekleństw w notkach jest constans zdaje mi się, a w akurat w tej wydawało mi się, że dużo wrzuciłem ;)
    co do "witam", to nie mogę się zgodzić do końca z ewolucją języka- tak długo jak ktoś zna moje imię, nazwisko i/lub płeć użycie "witam" przy wchodzeniu na mój teren, dzwonieniu do mnie, wysyłaniu maila jest cały czas błędem językowym

    OdpowiedzUsuń
  13. To jak wszyscy tylko o tym kursie na nadspecjalistę i takich tam lekarskich toja o prawie jazdy. Jak by się Naddottore na Śląsk wybrał, to mam taką przyszywaną córkę, instruktorkę jazdy, że nie ma takiego,coby po jej lekcjach nie zdał!! Zapraszam i gwarantuję protekcję, bo dostać się do niej można tylko po znajomościach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Posrałem się czytając ten wpis.
    Zresztą... zrobiłem to wcześniej.
    -pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj dawno się tak nie uśmiałam! Od razu wiadomo o jaki kurs chodzi :D
    Dobrze się czyta tego bloga, zwłaszcza między jednym a drugim pacjentem na dyżurze na sorze - od razu inne nastawienie :D Dobrze się musi z Tobą pracować ;)

    Pozdrawiam,
    koleżanka internistka

    OdpowiedzUsuń