sobota, 25 czerwca 2016

Cierpienia młodego Wertera, wersja bez miłości

Żeby złożyć papiery do egzaminu specjalizacyjnego, trzeba do nich załączyć opinię kierownika o specjalizancie, czyli o mnie. Jako że mój kierownik nie lubi się pierdolić z papierami, co zrozumiałe jest,  gdyż pierdolenie się z papierami zajmuje wysokie miejsce w hierarchii chujowych zadań w pracy lekarza (o gorszych nie będę pisać, bo mogą państwo przy jedzeniu to czytać i wówczas paw murowany, a ja nie zamierzam wam elektroniki odkupywać ani mopem po podłogach jeździć, jak do kibla nie zdążycie), to kazał mi napisać opinię o mnie mi samemu.
I tu pojawia się problem, bo wiecie państwo, ja tam umiem w metafory, potrafię w lanie wody, ale językiem potocznym, z wtrętami, licznymi wtrąceniami, jak w akapicie wyżej na przykład. Wierszyk napisać mogę, fraszkę, a limeryk to nawet chętnie, ale ni chuja nie się nadaję do takiego pierdololo i pisania o dupie do dupy, bo zdaje mi się, że chyba raczej nikt tego nie czyta, a jeśli już to niezbyt dokładnie i raczej pod uwagę w kwalifikacji do egzaminu nie bierze. Dodatkowo skromny bywam, nieśmiały jestem, więc z pisaniem pochlebnej opinii o sobie zupełnie mi nie po drodze. I last but not least w opinii tej muszę zawrzeć, jak to zaangażowany w te różne staże byłem, jaka to zajebista przygoda i ile mi to dało. A sami państwo wiedzą, że nieco się to mija z prawdą. Przy czym "nieco" w tym przypadku czytamy jako "w chuj".
Ociągałem się z tym pisaniem, liczyłem, że na kompie się cudownie opinia.txt pojawi, niestety wróżka chrzestna w tym zakresie dała dupy (i jak tak se patrzę na wszystkie moje życzenia wysyłane w przestrzeń, to mi wychodzi, że tym dawaniem dupy to się ona głównie zajmuje), a że termin składania dokumentów zbliża się wielkimi krokami, to się zabrać za to w końcu musiałem. Zacząłem. Napisałem imię, nazwisko, kiedy rozpocząłem speckę i gdzie. I jedynym pomysłem na następne zdanie jest "I było, kurwa, strasznie"

11 komentarzy:

  1. A może można by napisać opinię w formie limeryku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może można, ale chwilowo mi się mózg przypiął do "ruchańska", jako rymu do Gdańska i nie sądzę, żeby komisja kwalifikacyjna była tym zachwycona ;)

      Usuń
    2. Może komisja nie, ale my, wierni czytelnicy, jak najbardziej! Doktor zostałby Słonimskim blogosfery!

      Usuń
    3. a czy mogę uprzejmie poprosić o bycie Białoszewskim, bo mnie bardziej jara? :)

      Usuń
  2. Fajna, ale jednak się nie wymienię;)

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuhh... to cos jak pisanie listu motywujacego "Dlaczego praca w panstwa firmie na stanowisku tokarza jest moim marzeniem"...
    Wcale sie nie dziwie kierownikowi, ze sie miga.
    A moze Doktora facet spróbuje to opisac? On raczej patrzy na Doktora pochlebnie przeciez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory własnie wielki błogoslwienstwem dla mnie było, że zadnego debilnego listu motywującego nie musiałem piać. Chłopby pewnie napisałem dobrze, ale nie językiem stricte medycznym, więc ne da se

      Usuń
  4. A nie ma dochtór tego co po internie pisał...? U nas gdzieś krąży taki szablonik, mogę spróbować odkopać i podesłać. Inne województwo, to się nie skapną, aczkolwiek jak większość znajomych ten sam szablon oddawała z papierami, przestawiając tylko letko szyk zdania, to również się nie skapnęli, aczkolwiek azaliż nikt tego wątpliwego dzieła litrackiego nie czyta, jak słusznie dochtór zauważyć raczył.

    OdpowiedzUsuń