poniedziałek, 12 października 2015

Mikrowylewy

Drogie Kasie strasznie mnie dziś w głowę boli przez moich pacjentów. Taką miałem dziś ochotę im robić seryjnie laurki z napisami "Za głupi, żeby egzystować", "Idź udawać, że się leczysz gdzie indziej", "Siódme nie kłam".  Się oczywiście każdego dnia zdarzają takie przypadki, ale dziś hurtowo przyleźli.
Pozwolę sobie opisać jeden z nich tylko, ale doskonale obrazujący dzisiejszy dzień.
Przyszła była pani chorująca od lat na cukrzycę, szkolona  w sprawie tej cukrzycy, leczenia i diety przez nas cały czas i w koło Macieju i na wszystkie strony i w prawy do lewego i w chuj wie jak jeszcze. Przyszła i aj waj cukiery wysokie takie nie wiem skund, o laboga zbić nie mogę, nic nie pomaga, ratujta. Cukier zmierzony, rzeczywiście taki troszkię w chuj, ale poza tym pani w stanie dobrym, tośmy badania pobrali, Insulinę podaliśmy i poszła pani czekać na korytarz na rozwój wypadków. Za jakiś czas wychodzę ci se ja z gabinetu, bo coś w innej części zakładu miałem do załatwienia i cóż za piękny widok zastaję? Biedna, pierdyliard lat szkolona, pacjentka, którą dopadła niezbijalna hiperglikemia o nieznanej przyczynie siedzi se na tym korytarzu i opierdala, kurwa, pączka. Jebanego, kurwa, pączka. Kurwa.
Wiecie to są takie momenty, ze człowiek chce zdjąć kitel, zmiąć w rękach, jebnąć go z hukiem o ziemię (mimo że efekt dźwiękowy jebnięcia kitlem to raczej słaby jest, ale w moich mokrych fantazjach ten huk jednak funkcjonuje) i się spytać "Czy pani jest, kurwa, pierdolnięta?!", a następnie kazać takiej oddalić się w trybie przyśpieszonym i nigdy, przenigdy już dupy nie zawracać.
Niestety mokra fantazja, mokrą fantazją, ale zarabiać trzeba, aczkolwiek mam takie niemiłe przeczucie, ze kiedyś moja kariera medyczna właśnie  w ten sposób się skończy. Upomniałem panią grzecznie, namarnowałem na nią mnóstwo sarkazmu, który się odbił od bariery niezrozumienia, satysfakcję mogłem mieć jedynie z tego, że resztę tego pączka kazałem pani wypierdolić do kosza, a to i tez niepełną, bo to marnowanie jedzenia w końcu.
Powtórzyliśmy cukier, dostrzyknęliśmy Insuliny i proszę se wyobrazić, ze po pewnym czasie cukier się unormował. Cud, kurwa, i dziękować Bogu, bo przecież nie personelowi medycznemu.
I tak do usrania przez cały, kurwa, dzień


21 komentarzy:

  1. To ja mam podobne combo, ale u mnie to połączenie tabletek na nadciśnienie i zabiegowców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marna to pociecha ale taki psychiatra to i nawet kitlem ani słuchawkom lekarskom pier-dol-nonć nie może jak mu pijak na promilach, z fasonem, z po-li-cjom i ka-ret-kom o trzeciej rano na izbę przyjęć zajeżdża, bo on się kurwa, z myśli samobójczych chce o tej trzeciej leczyć. Myśli najczęściej dotyczą konieczności zgłoszenia się w dniu następnym na przesłuchanie itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zostaje Ci tylko jebnąć długopisem w ścianę :((

      Usuń
  3. mój bohater! (-:

    znalazłem technikę relaksacyjną, myślę że do zastosowania w fabryce zdrowia:

    1. Wyobraź sobie, że stoisz nad cichym strumieniem pośród skalistych zboczy
    2. Ptaszki pięknie świergolą unosząc się w czystym górskim powietrzu
    3. Nikt nie wie nic o miejscu, w którym się znajdujesz - jesteś całkowicie bezpieczny
    5. Kojące dźwięku szemrzącego strumyka wypełniają cię poczuciem błogostanu
    6. Woda jest krystalicznie przeźroczysta
    7. Wyraźnie widzisz twarz osoby, którą przytrzymujesz pod wodą

    jak już doktor się zrelaksował, na kim trzeba było - znajoma, co po chemiach ginekologicznych, opowiadała ostatnio, ze pacjentki z wlewem chemii na wieszaku zjeżdżały na parter zajarać. czy jest doktor pewny, że pączek na cukrzycę taki zły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewny jest, zły pączek, zły i niedobry.
      widziałem już ludzi po niedawnych bypasach, którzy ledwo do kibla są w stanie dojść, ale siłę do zapierdalania na fajkę znajdują

      Usuń
    2. a technika relaksacyjna w pracy nie zabangla, bo nie mam tyle czasu, żeby porządnie pomedytować :)

      Usuń
  4. Miałam ci ja ostatnio Paniąmatkę w szpitalu. Długo leżała, bo i choroba ciężka ją dopadła. Zatem będąc w odwiedzinach codziennie napatrzyłam się na paniusie, które na dializy przychodziły. Bez lekarza mogłam zdiagnozować, która ma problemy z poziomem cukru. Każda z nich jak trzydrzwiowa szafa a godziny im upływały na jedzeniu szpitalnych posiłków, wpieprzaniu kilogramów wałówki i słodyczy z domu (bo przecież oczywistym jest, że na tym jałowym szpitalnym wikcie natentychmiast by z głodu pomarły) oraz rozmowach o tym, jak to w pewnym wieku ciężko schudnąć i jak to ci źli lekarze tego nie rozumieją. A jak pielęgniarka im cukier mierzyła łapiąc się za głowę, bezczelnie kłamały, że przecież one nic a nic nie jadły. Noż tylko pieprznąć w ten durny łeb i wywalić na zbity pysk, żeby łóżek nie zajmowały. A zażryj się jedna z drugą na śmierć. I tobie przyjemnie i społeczeństwo z ulgą odetchnie. Normalnie chuj mnie strzelał, gdy widziałam, jak mi Mamę lekarze z objęć kostuchy wyrywają, jak walczą, jak Mama jedzie na morfinie, żeby w ogóle móc oddychać a po największym kryzysie, jak zjedzenie odrobiny posiłku było sukcesem a te raszple sobie piknik w szpitalu urządzają. Każda jedna z wielką torbą zapasów z domu, bo niedajborze jeszcze by schudła dwa deko. I największy problem, to czy zatrzymają dla takiej obiad, jak ona na dializie będzie. W takich momentach wiem, dlaczego nie zostałam lekarzem. Moja kariera byłaby bardzo krótka, bo zatłukłabym taką debilkę a poszła siedzieć za człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj zarzuce sucharem. to jest taki typ pacjentki, który mówi, że je jak ptaszek, tyle że porównuje się do takiego, który wpierdala tyle co sam waży

      Usuń
    2. W sensie sikorkę Dottore miał na myśli zapewne. A za życzenia zdrowia to w imieniu Panimatki dziękuję, albowiem przydadzą się one niezmiernie.

      Usuń
  5. Powiedz, że trafił się kiedyś ktoś, kto musiał sobie golnąć, bo się zestresował swoimi wynikami kardiologicznymi lub żołądkowymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jacha że tak. nieraz się zgłaszało na policję zaginięcie pacjenta, a potem odwoływać trzeba było, bo wróciło niebożę na oddział w środku nocy nakurwione w trzy dupy

      Usuń
    2. Pamiętam pacjenta co miał wymianę zdań po paru głębszych z zięciem i przybył karetką co by mu zszywać głowę. Po zabiegu pacjent nam zwiał i został odnaleziony jak badał glebę przy bramie szpitala. Ocuciliśmy go trochę i pielęgniarka wyszła po bandaż. Jak wróciła delikwent zwiał. Tym razem dotarł do głównej ulicy...

      Usuń
  6. Ale moze to byl paczek bez lukru!

    ... ciekawe, czy jak doktorze zniknales juz w gabinecie to wyjela go z kosza, no, zeby tak jednak 'na pozniej'?

    OdpowiedzUsuń
  7. Te, Doktor - notka szkoleniowa miała być, a nie uroki pracy w poradni z ludźmi którzy próg normy intelektualnej muszą brać z rozbiegu i flopem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mamy w rodzinie ze strony ojca starcza cukrzyce. Czyli pradziadek mial, babcia miala, wiadomo bylo ze ojciec tez dostanie. (Babcia przed smiercia przeszla wszystkie etapy cukrzycy, lacznie ze strata wzroku itd). W momencie kiedy wyszedl ojcu podwyzszony cukier, matka moja zmienila ojcu diete, ale NAPRAWDE zmienila. Przez ostatnie kilkanascie lat podkrecala ta diete jeszcze kilka razy, a kilka lat temu (w wieku 65-u lat) ojciec zaczal biegac (przez gorsze wyniki krwi). Niedlugo minie 20 lat jak rodzice zaczeli walke o utrzymanie ojca cukru w ryzach i narazie wygrywaja! Ojciec nie lyka zadnych tabletek i nie bierze insuliny. To naprawde dziala, tylko trzeba chciec i nie sciemniac. Stan zdrowia mowi sam za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Doktór, ja w innej sprawie...urodziny Doktorowe minęły, a ja zapomniał. Mój Boże!
    A więc szczęścia i do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeden (nie)winny pączek a jaka piękna notka....I jak tu żyć,no jak ??? Chciało by się życzyć jak najmniej takich dni a z drugiej strony głowo bolący wkurzony Doktór to
    notatkowo częstszy Doktór .Co za głowologia ...Idę wypić za zdrowie Doktóra.
    Sto lat Doktórowi ! (jeśli można się przyłączyć do życzeń)
    Uboga Staruszka
    Ps.Nie wiem czy trafię w gusta,ale jak Doktór trochę chce się odstresować to polecam na YT poszukać The Black Keys - Lonely Boy /do naśladowania to już nie namawiam ale poniekąd może być jeszcze skuteczniejszą terapią :-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. O taaak. Pewnie marne pocieszenie, ale chyba pół biedy jak ktoś niszczy zdrowie sobie, a nie dziecku czy zwierzęciu. Ludzie których pies czy kot ma masakrę dermatologiczną która musiała się rozwijać od paru tygodni, ale ściemniają że "wczoraj się zrobiło". Idioci ze świnką morską porośniętą nie włosami, a filcem. Nie chcę sobie wyobrażać ile okazji do wkurwu dostarcza pediatria, jak pomyślę o dziecku-ofierze zaniedbania, głupoty i niesystematycznego leczenia, to mnie krew zalewa.
    A co do cukrzyków, mój dziadek jest pod tym względem nieopisanym źródłem wkurwu. On nawet dba o zdrowie, tylko głupio. Co z tego, że unika cukru, że się według własnego mniemania odżywia zdrowo, skoro uważa, że owoce są zdrowe, więc można się ich nawpierdalać do oporu? I nic nie dociera. Przysięgam, próbowałam. On woli czytać jakieś wchuj mądre książki, niż zrozumieć chociaż podstawy tego, jak się powinien żywić. Bo on przecież wie co to jest zdrowe żywienie, i przecież je tak zdrowo, i nikt mu nic tłumaczył nie będzie, jasna cholera.
    Albo dajmy na to laska która pyta czy się da żyć w dwóbiegunówce bez leków (opd. da się, ale w sumie po co?), po czym od słowa do słowa że jak żarła długo clonazepam, i go odstawiła, to jej było niefajnie. Eureka. Jak się leczy parę lat, to mogłaby załapać że ChAD się nie leczy clonazepamem, i jak ma lekarza-idiotę, to niech zmieni, a jak chce żreć benzodiazepiny, to niech nie truje dupy że potem jej bez nich niefajnie. Ale może można być aż tak głupim żeby tego nie załapać, i myśleć że wszystkie psychotropy to syf i sprawa jest zerojedynkowa?
    Niektórzy są chyba zwyczajnie głupi, uparci lub nieogarnięci, albo wszystko naraz. I o ile pind od pączków mi nie szkoda, tak tych, których z jakiegoś powodu przerosło zdobycie podstawowej wiedzy o własnej chorobie trochę mi jednak szkoda. Podobnie jak ludzi którzy nie potrafią pojąć, wbrew oczywistym sygnałom, że są leczeni źle, i pora zmienić lekarza.
    Zmieniając temat na luźniejszy: pierdolnięcie kitlem rzeczywiście nie brzmi efektownie, ale jeśli idzie w pakiecie z przekwalifikowaniem się, to może pierdolnąć stetoskopem? Chociaż myśl o rzucaniu tak drogim ustrojstwem jest jednak trochę bolesna, mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  12. A może by inaczej? Zaprosić na chwilę do gabinetu pod byle pretekstem, przeprosić na sekundkę i podłożyć w poczekalni worek z batonami i pączkami. Może problem sam by się rozwiązał?

    OdpowiedzUsuń