wtorek, 3 czerwca 2014

Oszukać przeznaczenie

Pani lat 50, zadbana, klasa średnia, żadna patologia umysłowa, życiowa ani nic takiego, bieda po kątach na chacie też nie piszczy. W zeszłym roku u pani na czole zaczął rosnąc guzek, na początku ignorowany, bo może krosta jakaś, czy inny syf. Dało się zdrapać, ale za każdym razem odrastał. Po pewnym czasie pani się przyzwyczaiła, bo nie bolał, a nie krwawił, nie szpecił za bardzo też. Jednak pani chodziła do lekarza wewnętrznego regularnie z innych powodów zupełnie i lekarz się w końcu dopatrzył w guzkokroście raka skóry. Podstawnokomórkowego, czyli luz blues, ani nie przerzuca się, rośnie powoli, nadżera okolicę tak sobie. Szybkie leczenie zabiegowe i po sprawie. Żadne chemie, żadne naświetlania. Rachu ciachu i po strachu, że tak filuternie żarcikiem zarzucę. Lekarz pani powiedział, żeby skoczyła w chwili wolnej do dermatologa, a on już dalej powie co i jak, że nie ma się co denerwować, ale zająć się trzeba, bo mimo wszystko to rak i jak już może zauważyć rosnąć będzie niestety do usrania i jak teraz wygląda ładnie i czysto, to za czas jakiś zrobi się na nim owrzodzenie, krwawić będzie, może cuchnąć, się nadkazić i rozlezie się na resztę twarzy, a jak duży będzie, to już nie będzie możliwości ciachnięcia i zszycia, bo się będzie trzeba pieprzyć z przeszczepem skóry wtedy i blizny brzydkie będą.
Podobną rozmowę przeprowadzałem z panią mniej więcej raz w miesiącu przez pół roku. Z braku efektu słownego zacząłem posiłkować się zdjęciami z książek z dermy, co będzie, jak się pani za zmianę nie weźmie, poznajdowałem gabinety, gdzie są szybkie terminy przyjęć, nawet umawiać ją chciałem. Pielęgniarki prosiłem, żeby z nią pogadały, bo w końcu kobieta z kobietą lepiej się dogada. Za każdym razem pani mówiła, że oczywiście zaraz w te pędy pociąga do dermatologa i się sprawą zajmie.
Ostatnio pani przychodzi i raka nie widać. Myślicie drodzy czytelnicy, że odniosłem sukces w kontakcie z pacjentem, że rozmowy i praca u podstaw przyniosły efekt? Takiego chuja. Raka nie widać, bo pani zaczęła se na niego zaczesywać grzywkę, bo stał się duży i brzydki. Nawet se włosy zapuściła w tym celu, bo do tej pory raczej takie krótkie nosiła. A ja jestem chujem, bo fortel przejrzałem. Na wyjęczane przeze mnie bardzo słabym głosem, bo mnie trochę jej rozwiązanie problemu do ziemi przydusiło, "dlaczego?" Pani nie odpowiedziała nic. Tematu nie ciągnąłem, bo już, kurwa, naprawdę nie mam na nią pomysłu, a za miesiąc kolejna wizyta.

13 komentarzy:

  1. :) uroczo. chocby skaly sraly Pani zrobi po swojemu. bo pacjent ma jedno prawo; spierdaczyc sobie zycie :) a na koncu i tak powie ze wczesniej zaden lekarz nic jej nie mowil ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naddtottore, mój rodzinny jak nie chciałam wziąć L-4, to kazał mi w kartotece podpisać, że pouczył mnie o możliwych powikłaniach. L-4 wzięłam. Ze strachu.To może daną panią postraszyć i kazać podpisać i wtedy ze strachu pójdzie? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. niech się doktór zabezpieczy i wszędzie ślady pozostawi, każdy krzak i murek obsika jak kot, bo potem ten babsztyl będzie twierdzić, że doktór nic nie powiedział i że to doktorowa wina jest. i niech doktór pamięta, na piśmie najlepiej i wciągnąć w to kilka osób, żeby wiedziały, widziały i z pacjentką rozmawiały. to taka dobra rada na przyszłość przy każdym pacjencie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypisz wymaluj moja mama. Nieżyjąca już moja mama. To tak gwoli przestrogi. Ile się z nią naużerałam, to moje. "Bo co mi ten lekarz pomoże? Zapisze mi ibuprofen i tyle! Mogę sobie sama kupić w aptece! Nigdzie nie idę!" Aż sami przyszli po nią. I ją zabrali. Na ostatni spacer.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakbym czytala o mojej mamie... 3 fakultety, dobra praca, tzw towarzystwo na poziomie. Miala mnostwo guzkow w piersi, podobno nierakowe, ale lekarze sugerowali calosc usunac, bo miala tez jakis maly naciek. No, ale skoro punkcja wyszla dobrze, to ona nie bedzie usuwac, mimo moich blagan i placzu. Po prostu zdecydowala, ze problemu nie ma i przestala chodzic do lekarza. Rok pozniej miala juz raka wieloogniskowego, usunieta cala piers, chemie przed i po operacji, naswietlania itp. I tutaj chwala jej nowej lekarce, ktora sie jej nie pytala, nie sugerowala, tylko rozkazywala. Jak mama powiedziala, ze nie chce odjecia piersi, lekarka sie jej zapytala, po co jej piers w grobie. W czasie chemi, ze wiecej nie da rady i ze przerywa - lekarka na to, ze w takim razie podpisuje tutaj, ze przerywa leczenie na wlasne zyczenie. Teraz mama poinformowala lekarzy, ze nie chce naswietlan ("bo nie, przeciez miala operacje"), na co uslyszala, ze oznacza to, ze konczy leczenie na wlasne zyczenie i nie ma do nich pozniej po co wracac. Chwala (i podwyzka) tej pani onkolog ze wie, ze jak z takim typem pacjenta rozmawiac (nie zostawiac miejsca na zastanawianie sie, straszyc i generalnie sie nie jebac). Niestety, z niektorymi pacjentami trzeba krotko i ostro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh , głupich nie sieją ... Sama nie wiem co to jest za tryb myślenia , że te złe wyniki , to rozejdą się w niebycie ??? Bo po kościach na pewno , w stadium zaawansowanym . Moja koleżanka wczoraj wyszła ze szpitala po operacji nowotworu szyjki macicy . Cztery lata temu miała nieciekawe wyniki cytologii , ale myślała , że - i tu UWAGA - pomylili się w laboratorium . I radośnie sobie z tą myślą hasała . Tylko kolejna cytologia , do której została zmuszona wręcz, rozwiała boleśnie jej dobre samopoczucie . I tu następuje szok i niedowierzanie " Dlaczego ja?" . No właśnie dlatego moja droga , że jak Cię lekarka rodzinna prosiła kilkukrotnie o powtórzenie badania , to uważałaś , że " ściągniesz" na siebie chorobę . Żal , rozpacz , złość - to moje emocje , jjej boję się spytać co czuje ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Doktorku, czytaj i oczy przecieraj ze zdumienia;) http://ksiazki.onet.pl/katarzyna-michalak-w-moich-opowiesciach-mam-wszystko/5zvjs

    OdpowiedzUsuń
  8. a dupa, ja mam odwrotnie, z drugiej strony barykady,
    uległam wypadkowi, miałam naderwanie ścięgna, coś z torebkami, noga spuchnięta, boli, piecze, chodzę okulawiona już trzeci miesiąc, co lekarz mówi?
    eee tam, jak pani doszła do przychodni, to moze pani kurwa chodzić.
    ani zwolnienia, ani lekarstwa, ani prześwietlenie nic a nic.
    jedynie proszę doktora zalecenie smarowania maścią z reklamy.
    i tak łażę, i znowu pójdę, ale muszę prywatnie, bo przecież nie mozna fatygować lekarza tak zwanego pierwszego kontaktu.
    cholerne judymy

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądząc po pogodzie Naddottore ma wolne, dlaczego więc nie ma nowego wpisu?! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Doktorze, wierni czytelnicy czekają na nowe wpisy.
    Czyżby Doktór poświęcał każdą wolną chwilę na oglądanie futbolu? :p

    OdpowiedzUsuń
  11. Apel z Azji, Wodzu, walnij jakiś wpis!

    OdpowiedzUsuń
  12. Boi się, że blizna będzie gorzej wyglądać niż rak. Tylko że Blizne też by przykryła grzywką.

    OdpowiedzUsuń