środa, 12 grudnia 2012

A gdybym był panem z IT, to co byś powiedziała

Odkąd nie pracuję w szpitalu, a w prężnej, bardzo skomputeryzowanej firmie z zagranicznym kapitałem, nie mam kontaktu ze zwykłymi informatykami tylko z działem IT z prawdziwego zdarzenia.
Nie ma już pisania podań do pana kierowniczego informatyka, że spierdolił się kabelek od kompa, które to podanie czeka potem kilka tygodni na rozpatrzenie, bo pan kierownik chuj wie, co robi. Następnie otrzymywaliśmy odpowiedź, że rzeczywiście kabelek jest rozpierdolony i trzeba kupić nowy. W tym momencie wszyscyśmy omdlewali z zachwytu, bo sami przecież nie byliśmy w stanie wysnuć takich wniosków, bo do tego jednak trzeba wykształcenia technicznego. Kolejnym ruchem było napisanie pisma do dyrekcji, że trzeba zakupić nowy kabelek, z załączoną oczywiście odpowiedzią naczelnego informatyka, bo inaczej się nie liczy, bo na pewno chcielibyśmy ten kabelek sobie tak o zakupić, żeby nie wiem, się nim po plecach napierdalać, albo skakankę montować. Co potem, to nie wiem, bo nigdy się nie doczekaliśmy nowego kabelka- po paru miesiącach oczekiwań robiliśmy zrzutę na nowy.
Ale teraz już tego nie ma, w końcu prężna firma z zagranicznym kapitałem i działem IT. aczkolwiek to chyba jedyna różnica, bo system, na którym pracujemy wiesza się pierdyliard razy dziennie, a internet, który akurat do tej pracy jest bezwzględnie potrzebny idzie sobie w pizdu tak z raz na 20 minut. Bardzo to rozkoszne, zwłaszcza, jak nad rzeczą, która przy sprawnie działającym mechanizmie zajęłaby mi z góra pół godziny siedzę tych godzin dwie i marnuję czas, który mógłbym przeznaczyć na pacjenta, papierologię, bądź, kurwa, zwykłe pierdzenie w stołek Tak jak przerwy w dostawie netu jestem jeszcze w stanie zrozumieć, bo to wina dystrybutora i pośrednio szpitala, z którym współpracujemy i przez który kabel z internetem biegnie, ale moja firma od wielkiej sieci kilkukrotnie mi próbowała podobne numery wycinać, że nie ma internetów i chuj mi w dupę. Po kilku telefonach z darciem ryja, kilku reklamacjach i związanymi z nimi zwrotami pieniężnymi, oraz wizytach panów z serwisu, tak co drugi dzień, jakoś internet zaczął mi chodzić płynnie. Ale jak zostało powiedziane jestem to w stanie zrozumieć. Natomiast tego, że jebany system sie pierdoli, co rusz, to już nie, gdyby mi ktoś kilka razy dziennie stał na głową i kazał w kółko naprawiać to samo, to by mnie w końcu chuj trafił i naprawiłbym to raz i porządnie, żeby się ode mnie w końcu odpierdolono, ale nie, dział IT jest wyjątkowo, kurwa, oporny i codziennie jebany dzień świstaka, że system poszedł w pizdę i może byście coś tym zrobili do kurwy nędzy. Robią. Na razie rekordem jest osiem godzin działania bezawaryjnego. Tadam, kurwa!
I nawet się zacząłem już przyzwyczajać, ale dział IT stwierdził, że funduje nam za mało atrakcji i w ramach, naprawdę nie wiem, kurwa, czego, postanowił, pod naszą nieuwagę przenieść wszystkie drukarki z naszych biurek z komputerami do osobnego pokoju, który położony jest na drugim końcu zakładu, a że np. badania laboratoryjne i inne takie takie sami se drukujemy, a nie jakieś laboratorium, to teraz trotyliard razy dziennie zapierdalam w te i wew te, bo, kurwa, jakiś cep sobie ideę z dupy wygrzebał.
Teraz to już naprawdę z utęsknieniem czekam na kolejne pomysły i oznaki, jak prężna firma z zagranicznym kapitałem rozbija się o umysł i logikę prawdziwego Polaka.

9 komentarzy:

  1. http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,13034428,Bede_mial_taki_sam_dyplom_jak_ci__ktorzy_nic_nie_robia_.html#LokTrojTxt

    Czy Dr Jot ma jakiś odpowiedni komentarz do tego jakże pięknego listu?

    OdpowiedzUsuń
  2. nie denerwuj się,niektóre działy ajti tak mają. szczególnie te korporacyjne. i nie naprawią raz a dobrze, bo przesz bessęsu i zero fanu. a drukarki szumiały, jonizowały powiecze i na pewno powodowały raka i bezpłodność i dlatego je przenieśli.
    masz tu kolczyki z Jezuskię i z czecim promienię, o popacz:
    http://conceptshop.pl/offer/24970?smpbaprcgfubcticaid=6fb13
    do pracy se możesz nosić, żeby dodawały Ci siły i wiary w chwilach kryzysu.

    OdpowiedzUsuń
  3. I właśnie za takie notki kochamy tego blogaska:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo jakby tak naprawili (nie daj boże), to co by mieli do roboty?! Zredukowali by ich, albo nawet zlikwidowali dział zostawiając jakiegoś jednego kumatego, a tak to są potrzebni, poszukiwani i wyczekiwani. A swoją drogą znałam takiego fachurę remontowca, który sobie tak spokojnie dozował pracę, żeby go doceniali (płacili za dniówki). Jak przeszedł na "umowę o dzieło", to zaiwaniał jak z motorkiem! Więc gdyby tak płacili tym z IT za bezawaryjność systemu, a nie za naprawy, to wszystko by hulało jak w szwajcarskim zegarku! A propos, czy Naddotore wie, że szwajcarskie scyzoryki też robi się już w Chinach? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. ->Eeewa: no ja myślę

    ->Anonim: albo się w chuj zmieniło od moich czasów, albo takie tam pierdolenie i tyle

    ->Abo: nie mam dziurek w uszach, a w pępku by mi się taki dyndał, a sutki już mi zarosły, a poza tym też by mi dyndało

    ->Anonim: kochamy, kochamy. Pięć komęcików tylko, 107 lubiącyh na fejsiku, co to za miłość ;)))

    ->Trutniowa: ale wiesz, ja pilnie pracuję naprawiam tych ludzi,a cały czas mam zatrudnienie, bo się nowi psują. nie mogą oni tak też?

    OdpowiedzUsuń
  6. na tańce by se muk do pępka zakładać, na tańcach dyndające kolczyki modne som.
    a jaki lans by był z jezuskię w pępku, ho-ho, jakby se tak doktór zawiązał koszulę tuż pod cycem i tym kolczykię na gołem brzuchu dyndał, to atrakcją wieczoru by doktór został.

    OdpowiedzUsuń
  7. A tam gdzie kiedyś doktor się kształcił i pracował swego czasu, informatycy zablokowali nam neta i tylko można pocztę pracowniczą sprawdzać, nic kuźwa po za tym... :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam, oj tam - jak ponoć mówią w Krakusewie. Szukanie dziury w całym. Pracodawca dba o fitness (chodzenie po wydruki) i relacje zespołowe (trzeba regularnie rozmawiać o naprawach). No IT jak to IT, z nimi się nie da rozmawiać, bo to debilne cyborgi. W firmie w której pracuję dział IT ma drugie od końca najmniej ciekawe notowania zaraz po HR. Bo HR to wogle przechodzi samych siebie. Kto tym kurwa ludziom tłucze do głowy, że oni są dla firmy ważni??? Właściwie to jak pomyślałem, sam powinienem zaprowadzić bloga i opisywać relacje z idiotami, ale chyba brak mi w tym zakresie wytrwałości. Więc Doktor pozwoli, że na razie tutaj. I że za jednym zamachem sprawę załatwię, chciałem do kol. Trutniowej - jeśli miałaby Trutniowa ochotę to ja chętnie się zaprzyjaźnię, bo wydaje się mnie, że w tych wpisach potencjał drzemie. Pozdrawiam, i Doktora szanownego i kol. Trutniową :)

    OdpowiedzUsuń