Pewnie wszyscy myśleli, że blogasek umarł, bo mi się umarło i może kotu, a tu patrzcie jednak nie. Prawdą natomiast jest, że miałem ciężki spadek formy psychicznej z racji bycia przodownikiem pracy na zakładzie, a najbardziej na głowę mi weszło po zakończeniu tegorocznego urlopu. Bo trzeba wam wiedzieć, że w międzyczasie miałem wolne. Sześć dni. I było to najdłuższe wolne jednym cięgiem, jakie w tym roku będę mieć. Powtórzę: sześć. Cyfrą wygląda to tak-> 6. Rozumiecie więc, że mogło mi nieco odjebać od nadmiaru czasu i rozrywek.
Ale ja nie o tym, bo chuja tam moje wolne, przecież my tu szerzymy wiedzę, bo to misyjny blogasek, w końcu. Tak więc czasem lekarz zaleca pacjentowi dietę, z różnych powodow. Oczywiście diety nie zaleca się, żeby pacjentowi pomóc, tylko dlatego że:
a) jest się niedouczonym
b) chce się pacjenta upierdolić
c) dostaje w chuj kasy od firm farmaceutycznych (aczkolwiek nie wiem za co, bo diety, które zalecam polegają głównie na ograniczeniu rożnych produktów, a nie przyjmowaniu dodatkowych, ale to chyba dlatego, że niedouczony jestem).
Jak że zajmuję się głównie nerką, to stosunkowo często zalecam diety ubogopotasowe, bo przy niewydolności nerek potas się lubi gromadzić w organizmie, a od zgromadzonego potasu się umiera i to tak dosyć poważnie. Jako że zalecam, to tłumaczę o co cho, że owocki i warzywka fe fe, bo dużo w nich potasu, a przetwory i soki to już w ogóle, a pomidor i banan to samobójstwo. Oczywiście tu upraszczam, bo jedni se na więcej pozwolić mogą, a inni restrykcyjnie się prowadzić muszą. Wydaję też materiały do poczytania, jak się trafią to i kolorowe ryciny. Wysyłam na pogadanki do pielęgniarek zajmujących się dietą. Od czasu do czasu jednak znajduje się umysł przenikliwy, którego moja gadka nie omami i wie, ze jestem niedouczony, chcę mu życie upierdolić i nie pozwoli firmom farmacutycznym mi płacić.
I tak czas jakiś temu na SOR przywieźli mojego pacjenta poradnianego z przewlekłą chorobą nerek w stanie ciężkim, po zasłabnięciu, dziwnymi objawami neurologicznymi, mrowieniami drętwieniami i ze sraczką trochę. W podstawowych badaniach krwi wyszedł mu potas wyjebany w kosmos, taki że ciesz się pan, ze żyjesz i to ciesz się szybko, bo to długo może nie potrwać. Spięte dupy, adrenalina buzuje, szybko leki, ostra dializa, sytuacja opanowana, się pytam pacjenta co się stało, że mu wyjebało tym potasem, czy azaliż przypadkiem czegoś nie opierdolił. Owocka jakiegoś na przykład? A opierdolił, powiedział z dumą w głosie, truskawek opierdolił. Kobiałkę całą. Ale panie pacjencie kochany przesz [do kurwy nędzy] mówiliśmy, że potas w owockach się czai i zabić chce. A wcale nie i nieprawda pan odpowiada, bo truskawki to z jego działki są, a potas to mają tylko te sklepowe! [A wam wielki chuj w dupę personelu medyczny]
I to są takie chwile, że dociera do ciebie, że chujowo se wybrałeś ścieżkę kariery i trzeba było zająć się pasaniem bożych krówek i uczeniem jeży aportować jabłka, czy, kurwa, budowaniem jednoosobowego promu na Marsa, a miałoby się o wiele większe sukcesy. I satysfakcja gwarantowana.
Czasami człowiek sobie pomyśli że jakby chorował na nerki w innej części kraju niż teraz choruje to może doktor Jot by go leczył i tak trochę smutno się robi. Żadnych truskawek bym nie opierdalała!
OdpowiedzUsuńNic nie wierzę, pewnie byś jadła złośliwie na moich oczach ;)
UsuńJak Doktór coś napisze, to zaraz cieplej na serduszku. Szczególnie, jak się 1,5 tygodnia temu w końcu przebrnęło przez 6 lat studiów...
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to ja Doktórowi ślę otuchę, bo co tu kurwa więcej można powiedzieć?
Grratusie, to teraz staż, tak? Czy się pozmieniało już? Bo jakby co, to staż jest spoko :)
UsuńTak, teraz kolega zacznie długie, piękne wakacje, a potem staż :D Stażu nie było, a teraz znowu jest.
UsuńJa akurat skończyłam 6-letnie te co były i wcześniej, teraz idę normalnie na 13-miesięczny staż jak i od lat bywało ;). Jedyną różnicą jest to, że zamiast 'ograniczonego pwz', mam 'pełne czasowe pwz' na okres stażu.
UsuńCi co ich wjebali w 5-letnie (rocznik niżej niż ja) teraz mają tzw. rok 'praktyczny', co na każdym UMie znaczy dokładnie co innego, na moim np. wiem, że będą dalej smętnie snuć się za asystentami, a potem zdawać sobie jeszcze raz egzaminki z takich małych i przyjemnych przedmiocików jak np. interna. Nie mówiąc, że część tego czasu spędzą w centrum symulacji, które osobiście wspominam mocno średnio. Współczuję im, serio. A po tym cudownym roku, w którym nikt nie będzie wiedział co z nimi zrobić idą także na 13-miesięczny staż.
Doktór, niejedzenie owocków, bo potas jakoś tak brzmi naukowo przynajmniej, a niejedzenie kalorii i tych czipsów, co to pacjent usiłuje w szafce szpitalnej ukryć, to już dyskryminacja i kryminał :(
OdpowiedzUsuńAle ja obydwa mówię i nawet się staram prosto tłumaczyć.
UsuńByło zostać radiologiem(doktur mondry, zdolny i przystojny, wiec szanse są) - poziom wkurwu związany z obcowaniem ze średnim IQ społeczeństwa znacząco niższy, chajs całkiem fajny i -o ile komuś nie odjebie z ołowianym fartuszkiem i różnymi wynalazkami od Seldingera - dyżury zwykle we własnym łóżku.
OdpowiedzUsuńradiologia spoko, bardzo dużo zaprzyjaźnionych mam i mówię im, że nie są prawdziwymi lekarzami, bo oglądają tylko obrazki ;) Jednak nigdy nie myślałem, żeby zrobić, bo za dużo tam fizyki i tak jak oglądanie obrazków bym ogarnął, to pytan z fizyki na egzaminie nie chuja
UsuńOjtam, ojtam - pytania jak na egzaminie z biofizyki, czyli tyle liczenia, co dla upośledzonych szympansów, na dodatek bez optyki, a najbardziej śmiałe koncepty to Precesja Larmora.
UsuńZawsze też można zdać egzamin europejski na jasnych zasadach i mieć gdzieś polskich leśnych dziadów.
Także niech doktur przemysli - można się użerać z populacją z ledwością mieszczącą się w krzywej dzwonowej(z tendencją do odchylenia o co najmniej 1σ w lewo), a można też nie być lekarzem i oglądac obrazki w klimatyzowanej przestrzeni biurowej fartuszek zakładając tylko dla pozorów, jak trzeba wyjść doglądnąć swą trzódkę i zamiast o punktach, kontrolach, karach i zsyłkach na SOR rozmawiać o egzotycznych podróżach i najnowszych gadżetach, ewentualnie sztukach i wernisażach, jak ktoś jest kompensującym sobie wiejskie pochodzenie snobem.
Doktur sie zastanowi, ja dokturowi polecam.
Muszę się przyznać, ze egzamin z biofizyki był jedynym, który ujebałem na studiach, więc nie dla mnie radio :)
UsuńTo zupełnie jak w "Notatkach na mankietach" Bułhakowa... Może napiszesz współczesną wersję?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, ze blogasek to szczyt moich umiejętność literackich.
Usuńbylo zostac dermatologiem brzmi lepiej, nawet miejsce w Bern jest jak komus sie nie chce w PL czy w DE, mozna w Szwajcarii:
OdpowiedzUsuńhttp://jobs.inselgruppe.ch/offene-stellen/Assistenzärztin-Assistenzarzt/a692f0a3-3f81-4c85-be0b-f18dae136723
Nie, nie nie, nie dam rady zrobić trzeciej specjalizacji. Zmarłbym niechybnie.
UsuńNo to skoro te dzialkowe bezpotasowe truskawki nie zaszkodzily - to co zaszkodzilo? Ot, zagadka do rozwilkanie przed Doktorem...
OdpowiedzUsuńJak to co lekarze i medycyna :p
UsuńNo i fuj! No i ble! Się truzkafkuf odechciało.
OdpowiedzUsuńAle jak masz nerki spoko, to opierdalaj na zdrowie :)
UsuńBabcia Obolała "...twierdziła,że najlepszym lekarstwem dla owcy i człowieka jest dawka terpentyny,porządne zwymyślanie i kopniak."
OdpowiedzUsuńUboga Staruszka
Uwielbiam Cię za te cytaty, jesteś totalną skarbnicą wiedzy, sir Terry byłby dumny <3
UsuńTen prom na marsa to w jedną stronę? Jak coś to mogę wspomóc nieocenioną wiedzą i zapałem budowlańca za jakieś malutkie miejsce w kącie.
OdpowiedzUsuńbym wolał, żeby na wszelki wypadek w obie był, żeby na początku po wodę i żywność kursować :)
Usuńdzieki za wpis, choc jakos nie moge uwierzyc ze taki stonowany sie doktor stal
OdpowiedzUsuńto chyba z wiekiem przychodzi ;)
UsuńOjej własnoręcznie hodowane najzdrowsze, nie mogą zaszkodzić, a za doktorem, że tak zarabia musi stać jakieś LOBBY, gang świeżaków :D
OdpowiedzUsuń