poniedziałek, 31 sierpnia 2015

"Wesoła" wdówka

Po fali dyżurów przyszedł był mi urlop. W tym roku postanowiłem ruszyć na polskie wybrzeże. Wszyscy zachwalają w końcu. Tak więc pozwiedzam Gdańsk, do Sopotu się wybiorę, może o Gdynię zahaczę. W ten oto elegancki sposób ukrywam, że skarbiec królestwa jest pusty, zostaję na chacie. Różne takie tam pozałatwiam, na które nie było czasu i może odeśpię. Aczkolwiek to wątpliwe, bo mimo ze wszystkie zakłady pracy wiedzą, ze mam pierdolony urlop, to raz dziennie ktoś do mnie z nich dzwoni i czegoś bardzo chce. I tak, kurwa, oczywiście w czasie mojego pierdolonego urlopu naprawdę marzę o tym, żeby za kogoś dyżur wziąć (wiem, ze powinno być wziąŚć, ale z premedytacją napiszę źle, gdyż jestem lewacką kurwą ze szkoły pruszkowskiej).
A najbardziej na ten dodatkowy dyżur się cieszę, jak się do mnie dzwoni o siódmej rano i wybudza ze snu. No po prostu ręka w majty i zapierdalam. tak więc ten, na razie słabo wychodzi mi to plażowanie i lans na Monciaku.
Na dodatek narzeczony mnie wybył, bo dostał pracę w stolicy, więc chuje muje przeprowadzki też były grane, i  nie ma mnie kto trzymać za mordę w zakresie porządku w rezydencji i nadmiernego grania w gry przeróżne. Jest ryzyko, ze się stoczę, albo szansa na to, zależy jak spojrzeć. A z drugiej strony, mogę se parafrazować poniższy rysunek podeszczu
i mówić: nie mam Iphona, ale mam chłopaka w Warszawie to sobie leżę... suko.
Aczkolwiek, jak znam życie do ograniczę się do suko