Przez niemanie telewizora wiele tracę zapewne, ale mam faceta, który tefał posiada i u którego zdarza mi się tę telewizję obejrzeć. Wiele dzięki temu zyskuję, prawda?
Na przykład wiedzę, że Michał "Sęp Miłości" Wiśniewski jest nadal dla reklamodawcy nabytkiem cennym. Bez telewizora bym o tym nie wiedział, co więcej nawet bym nie wpadł na to, że ktoś chce pana, którego piętnaście minut sławy minęło czas jakiś temu, w reklamie zatrudnić. Nie wpadłbym na to, że ktoś chce swoją markę firmować osobą, która obecnie kojarzy się, przynajmniej mi, z:
-licznymi rozwodami w nie najlepszym stylu
-dziwacznym nazewnictwem swojego potomstwa. Połączenie chociażby imienia Etiennette z nazwiskiem Wiśniewska, to zaiste miód dla moich uszu (góglałem sobie właśnie, żeby sprawdzić, jak to się pisze i wiecie że E. Wiśniewska ma swojego blogaska. Ja pierdolę)
-publiczną prezentacją fotografii wyniku hist.-pat., na którym czarno na białym stoi, że pan Wiśniewski jest szczęśliwym posiadaczem kłykcin kończystych odbytu i innych części jelita grubego.
-coś tam było niby o raku, ale że niby go nie ma, że siedzieć na dupie nie może, czy coś i się chyba obhajtał znowu, czy jakoś tak. Nie wiem, pogubiłem się, a dla zdrowia psychicznego nie śledziłem zbyt uważnie, ani teraz głębokiego researchu nie mam zamiaru robić.
Najbardziej mnie te kłykciny wzruszyły. Po przeczytaniu tego info stwierdziłem, że na mnie już czas, że trzeba mi zaprząc tęczowego jednorożca, założyć promienny diadem i wyruszyć na emigrację do pałacu królowej wróżek w towarzystwie radośnie pląsających skrzatów.
Teraz się zastanawiam, bo skoro powstała reklama, to jakoś do firmy i produktów, przynajmniej w założeniu, ma mnie przekonać, jak więc. No, kurwa, jak?! I proszę mi nie mówić, że to nie do mnie, że nie jestem targetem. Jako facet po trzydziestce jestem jak najbardziej zajebistym celem dla sprzedających sprzęt RTV i AGD. No tylko komuś się nieźle pojebało, że do zakupów mnie Michał "Kłykcina dupy" W. zachęci. No, kurwa, niby w jaki sposób? No niby, kurwa, jak? co tym ludziom siedzi, kurwa, we łbach? No, kurwa, co? Ktoś to wymyślił, ktoś to zatwierdził, ktoś to zrealizował, ktoś wypuścił do dystrybucji. I naprawdę w tym całym ciągu produkcyjnotwórczym nikomu, kurwa, we łbie nie zaświtało, że są po szyję w gównie i właśnie postanowili uklęknąć?
Wiadomo, jestem zazdrosny, w życiu mi się nie udało, jebie mi z ryja, mam małego, poza tym i tak mi nie staje i za tępy jestem, żeby skumać. Bo normalny, zdrowy i szczęśliwy obywatel na pewno pędem poleci po nowy telewizorek z kłykciną w gratisie.